Anna i Edward Zawieruchowie prowadzili rodzinny dom dziecka w Kielcach, gdzie obok czwórki swoich biologicznych dzieci, wychowywali jeszcze dwudziestkę wziętą z sierocińców. Rafał Zawierucha na początku nie zaakceptował decyzji rodziców.
- Jak rodzice wzięli dzieciaki do domu, to się zbuntowałem. Chodziłem z tabliczką, że strajkuję i nie rozmawiałem z rodzicami. Ośmioro nowych, obcych istot w domu. Ja dbałem o swoją przestrzeń po prostu - wyznał aktor.
Po latach widzi wszystko jednak inaczej i jest dumny z rodziców, że pomogli tylko biednym dzieciom. Ze swoim przybranym rodzeństwem ma bardzo dobry kontakt.
Anna Zawierucha wspomniała w "Dzień dobry TVN" wspomniała jedną z historii. - Zawsze mi żal było tych dzieci, takich opuszczonych, tych biednych. Tak, jak ten nasz pierwszy chłopiec, którego wzięliśmy. Miał cztery i pół roku. Jak go przywieźliśmy do domu i mieliśmy go odwieźć do państwowego domu dziecka wieczorem (...). On się przyczepił męża za nogawkę i mówił: "Tatusiu, nie oddaj mnie" - wyznała mama Zawieruchy.