Patryk Vega z dumą mówił o swoim filmie pt. "Putin", który przygotowywał od jakiegoś czasu. I choć sam pomysł już budził nie lada kontrowersje, to ostatecznie projekt faktycznie doczekał się realizacji. To polski, choć anglojęzyczny film biograficzny, który przedstawia dojście do władzy przez prezydenta Rosji, Władimira Putina. Premierę zapowiedziano na 10 stycznia 2025 roku, ale dzień wcześniej odbył się pokaz nowego dzieła Patryka Vegi, na którym pojawiła się między innymi Anna Popek oraz kilkoro mniej znanych celebrytów. Nie brakowało również "sobowtóra Władimira Putina". Dwa dni później reżyser chwalił się w mediach społecznościowych, że jego film trafił do kin na całym świecie. Liczył, że produkcja - celowo skonstruowana w języku angielskim - trafi do serc nie tylko polskich widzów. Tymczasem okazuje się, że "Putina" pokazano jedynie w kilku miejscach, jako pojedynczy pokaz. Portal Moviesroom, który podaje te informacje, za przykład wskazuje Wielką Brytanię, gdzie produkcję puszczono tylko raz i bilety sprzedały się w 15 sztukach. - Zakładając, że średnia cena biletów to 8 funtów, a film zarobił w sumie 123 funty - wskazuje z kolei Onet Kultura, powołując się na wyliczenia Rzeczpospolitej. A jak sprzedaż wyglądała w rodzimym kraju? Tutaj także nie ma przesadnie dobrych wieści. Szczegóły poniżej.
Film Patryka Vegi nie ujął Polaków. O "Putinie" szybko zapomniano też w przestrzeni medialnej
W Polsce film Patryka Vegi obejrzało niecałe 40 tysięcy widzów - podaje serwis Boxoffice.pl, który wylicza dane na podstawie trzech dni, łączących tzw. "weekend otwarcia", czyli od piątku do niedzieli po premierze. Zarobki "Putina", jak nietrudno się domyślić, są bardzo niskie. Miażdżące pozostają także recenzje. W serwisie Filmweb produkcję oceniło ponad dwa tysiące widzów. Werdykt to ocena 2,6. Z kolei krytycy w tym serwisie dali jeszcze mniej, bo 2,3 oczka.
- To najpaskudniejszy film, jaki w życiu widziałam: w warstwie wizualnej i ideologicznej. Piekło umysłu człowieka, który nie ma świadomości swoich ograniczeń. (...) Jedna gwiazdka za adekwatne przedstawienie zamachów terrorystycznych. Cała reszta nacechowana jest zdumiewającą naiwnością. (...) Patryk Vega przebił dno. Jego "Putin" to okrutny żart - czytamy w licznych opiniach zamieszczonych w internecie oraz w mediach.
Na finał warto dodać, że o produkcji Patryka Vegi z prędkością światła zapomniano także w przestrzeni medialnej. O "Putinie" wiele osób nawet nie wie, a większość serwisów przemilczała lub przynajmniej ograniczyła publikacje na ten temat. Dlaczego? Na to pytanie trzeba odpowiedzieć sobie samemu, mając z tyłu głowy poprzednie dzieła kontrowersyjnego reżysera.