"Sanatorium miłości" wzbudza ogromne emocje. Widzowie z wielkim zainteresowaniem obserwują, jak przed kamerami między seniorami rodzi się prawdziwa miłość. Prowadząca Marta Manowska, podczas rozmów z uczestnikami, często odkrywa ich historie życia. Trzeba przyznać, że bohaterowie hitu TVP1 mają bogate doświadczenia życiowe. Nie zawsze jednak miło je wspominają. Tak było w przypadku Marka, który ze łzami w oczach wrócił do lat, gdy był małym chłopcem. Okazuje się, że senior nie miał łatwego dzieciństwa. Najbardziej bolesny był brak wystarczającego kontaktu z ojcem. To z pewnością miało wpływ na jego dalsze życie.
Marek nie ukrywa, że to jego mama była najważniejszą osobą w jego życiu. To ona starała się, aby rodzina dobrze funkcjonowała i aby niczego nie brakowało.
- Praktycznie moje dzieciństwo nie istniało. Wychowywała mnie tylko mama. Ojciec był krawcem, miał warsztat krawiecki. Ojciec było i go nie było. Wyszedł po papierosy i wrócił po 3 dniach na przykład. Mama zastępowała nam wszystkim i ojca i mamę. Robiła wszystko, żeby ten dom jakoś ogarnąć - wyznał w rozmowie z Martą Manowską.
Później uczestnikowi "Sanatorium miłości" udało się założyć własną rodzinę. "W latach 80. podczas wyjazdu do Związku Radzieckiego poznał swoją żonę – Rosjankę. To była wielka miłość od pierwszego wejrzenia. Niestety, żona zachorowała i po 23 latach małżeństwa zmarła. Marek do tej pory ma łzy w oczach wspominając miłość swojego życia, która dała mu dwoje wspaniałych dzieci, syna i córkę", czytamy na stronie programu. Miejmy nadzieję, że w końcu los się do niego uśmiechnie i w show pozna kolejną miłość swojego życia!