– Miałam szczęście być żoną wielkiego artysty, wspaniałego człowieka, dobrego człowieka, przyjaciela. Wszystko miałam – mówi Ewa Krawczyk. – Spędziliśmy prawie 40 lat razem. Non stop pracowaliśmy razem, wyjeżdżaliśmy na wakacje razem, szykowaliśmy się do koncertów razem, w hotelach razem, w samochodzie razem. Więc my byliśmy uzależnieni od siebie – przyznaje szczerze w programie TVP 1 „Alarm!”.
Nie byli sobą znudzeni, wręcz przeciwnie, gdy budzili się rano, byli szczęśliwi, że znów się widzą.
– „Aniołku” – mówię do niej rano. „Kwiatuszku mój, jesteś słoneczkiem, które rozświetla po tej nocy całą moją duszę” – opowiadał sam Krzysztof Krawczyk.
NIE PRZEGAP: Nie do wiary, jak dziś wygląda Ewa Gawryluk! Aktorka zdradza nam sekret swojej młodości [WYWIAD]
Pani Ewa codziennie tęskni za ukochanym. Nie może pogodzić się z tym, że już go z nią nie ma.
– Brakuje mi go cały czas. Jak idę spać, to nawet z przyzwyczajenia założyłam wczoraj na jego szczoteczkę pastę. Myśląc, że on przyjdzie i umyje zęby. Brakuje mi dotyku, całuję jego zdjęcia, całuję jego rzeczy, śpię w jego koszuli – zdradza, wylewając łzy.
ZOBACZ TAKŻE: Malutki wnuczek zmarłego aktora M jak Miłość jest ciężko chory. Ilona Łepkowska apeluje o pomoc!
Gdy Krzysztof Krawczyk wrócił na święta Wielkiejnocy do domu, nie mogli się sobą nacieszyć. I choć stan gwiazdora nagle pogorszył się w świąteczny poniedziałek, pani Ewa była pewna, że to chwilowe. Do końca wierzyła, że lekarze w szpitalu pomogą jej mężowi.
– On walczył, miał nadzieję, że z tego wyjdzie, bronił się bardzo. Ja cały czas liczyłam na jakiś cud, że jak on tam pojedzie, to ta wielka technika dzisiejsza może zdziała cuda. Nie zdziałała – kończy łamiącym się głosem pani Ewa.