Eska Rock: Czy Dolores z The Cranberries i Dolores solo to ciągle ta sama artystka?
Dolores O`Riordan: Nie potrafię nawet porównać tych dwóch rzeczy. To zupełnie inni ludzie, inny moment życia i inne doświadczenia. Dla mnie, to dwa różne etapy.
Będąc ju szczytu popularności, w The Cranberries postanowiliście zrobić sobie przerwę...
To była spontaniczna decyzja, jak sprawne cięcie nożem. Podjęłam ją w określonym momencie swojego życia i bez żadnego planowania. Jestem bardzo elastyczną osobą. Staram się nie podejmować ostatecznych decyzji dotyczących przyszłości, lubię zostawić sobie otwarte drzwi. Poza tym, uważam, że nic nie dzieje się bez powodu, więc jeśli coś się wydarzy, trzeba iść za ciosem.
Solowy krążek jest dla Ciebie wyjątkowy...
Tak, to osobista płyta. Jest przede wszystkim osobista dla mnie, ale też, tak naprawdę, w jakiś sposób odnosi się do każdego, kto jej posłucha. Nie mam na tym albumie ulubionego kawałka, lubię wszystkie piosenki. Każda z nich opowiada o jakimś momencie, albo o doświadczeniu w życiu, o innym etapie podróży. Wszystko, co cię otacza, wpływa na twoją muzykę. Właściwie nieważne, co tworzysz - czy jest to piosenka, rzeźba czy cokolwiek innego - i tak wiąże się z twoimi odczuciami i doświadczeniami. Spotyka cię coś wspaniałego, przelewasz to na dzieło. Tak samo jest z niemiłymi doświadczeniami. W tym, co ja tworzę, zawsze znajdziesz odbicie mojego życia.
Ta płyta powstawała inaczej niż albumy The Cranberries?
Zdecydowanie. Praca nad płytą trwałą jakieś 4 lata. Materiał pisałam we własnym domu. Kiedy mieliśmy już gotowe pomysły na piosenki, weszliśmy do studia, ale to, że tworzyłam w domu, było naprawdę świetnym doświadczeniem.
Czy przed premierą zastanawiałaś się, jak krążek spodoba się recenzentom i fanom, czułaś presję? Nadal jesteś porzecież tą Dolores z The Cranberries, wszyscy byli ciekawi, co napiszesz samodzielnie...
Nie reaguję na to. Po prostu cieszę się tym, co teraz mnie spotkało i mogę śmiać się z tych wszystkich spraw. Jeśli znudzę się tworzeniem, pójdę na muzyczną emeryturę. Na razie praca daje mi wiele radości. Nie obchodzi mnie, co myślą albo mówią o mnie inni ludzie. Tak naprawdę tworzę przede wszystkim dla siebie.
Odczuwasz to, że jesteś popularna?
Zawsze się śmieję, kiedy słyszę coś takiego. Jestem tylko człowiekiem; matką trójki dzieci, żoną i córką. Traktuję siebie inaczej niż inni traktują mnie. Uważam się za zwykłą dziewczynę, która po prostu lubi śpiewać. Osiągnęłam sukces, ale przecież nie mogę o tym bez przerwy myśleć i mówić. Chcę mieć normalne życie - to też chyba sposób na to, żeby twardo stąpać po ziemi. Wstaję rano, jak wszyscy, też mam swoje obowiązki, a takie rzeczy jak sława, są tylko dodatkiem. Oczywiście, fani mnie rozpoznają, ale to nie jest tak, że każdy zwraca na mnie uwagę. Tam, gdzie mieszkam, mogę spokojnie pójść do sklepu albo na spacer i nikt mi się nie przypatruje. Wszystko jest normalne. Co z tego, że sprzedałeś ileśtam egzemplarzy płyt?
Jesteś bardzo skromna.
(śmiech) Być może. Takie mam podejście do życia.
Ty odniosłaś sukces. Co myślisz, czytając o młodych muzykach, którzy mają sławę i pieniądze, ale po czasie łatwiej przeczytać o nich w brukowcach niż doczekać się nowej płyty?
Życzę ludziom wszystkiego najlepszego. Chciałabym, żeby wszyscy, którzy na to zasługują, odnieśli sukces. Niezależnie od tego, co robisz w życiu, zawsze są jakieś pułapki, niebezpieczeństwa i pokusy - i masz prawo popełniać błędy, to ludzkie. Myślę, że wiele zależy od charakteru człowieka i od tego, jakie on ma podejście do życia. Każdy ma przecież wybór - i od tego, na co się zdecyduje, zależy to, jak będzie wyglądało jego życie.
Pamiętasz początki The Cranberries, moment, w którym staliście się popularni?
Nie pamiętam już dokładnie, jak to było, ale na pewno byłam bardzo zmęczona. Pracowałam bez przerwy, zdecydowanie za dużo. Nic szczególnego nie utkwiło mi w pamięci. W każdym razie, traktuję to wszystko jako życiową podróż. Może popełniłam jakieś błędy, ale dzięki temu wiele się nauczyłam.