- Zaimponowała mi pani. By rzucić palenie ot tak, pstryk i już, trzeba mieć charakter! To wymaga nie lada samozaparcia...
- Bo ja jak już coś robię, to robię na całego. Jak paliłam, to nawet i 30 papierosów dziennie. A jak już zdecydowałam się rzucić, to od razu.
- Pewnego dnia postanowiła pani "koniec z paleniem"?
- Dokładnie. Kiedyś tak dłużej popatrzyłam na siebie w lustrze i powiedziałam sobie, że muszę przestać. Ale że nigdy nie mówię "nigdy", to założyłam, że to tak chwilowo nie będę palić. I ta chwila trwa już trzy lata.
- Piękny wynik. Może przy okazji zdradzi pani sekret terapii?
- Mam wyćwiczoną wyobraźnię, co jest konieczne w moim zawodzie. Jak chciałam zapalić, to wyobrażałam sobie, że sięgam po papierosa, zaciągam się nim i nawet czuję, jak ten dym idzie mi aż do pięt. I to wystarczyło, czułam się tak, jakbym naprawdę wypaliła prawdziwego papierosa. Z czasem to przestało być konieczne. I już nie kusi.
- W każdej sytuacji ma pani taki mocny charakter?
- Potrafię walczyć i postawić na swoim. Tylko w jednej sprawie ulegam. Chodzi o mojego Kubusia. To tylko 3 kg, ale za to jakiej osobowości! Mój piesek ratlerek to dopiero ma charakter! Potrafił sobie wywalczyć nawet miejsce w łóżku. A do stołu najchętniej zasiadałby razem z domownikami. Kiedy przystępuję do kawy, on już jest obok. Wtedy mój mąż pyta: "Czy kawa również dla pana?".
- I co Kubuś na to?
- Wydaje się usatysfakcjonowany propozycją.
- A pani czuje się usatysfakcjonowana, tak w ogóle, życiem?
- Jak najbardziej. Pracuję i zamierzam pracować jeszcze długo, na dodatek robię to, co lubię.
- Działa pani tak energicznie, tymczasem w jednej z piosenek śpiewała pani "Nasza robota nam nie ucieknie i nasze życie też". A ono przecież ucieka!
- Ach, piosenki. Nie zawsze jest w nich cała prawda. Ale są potrzebne. Lubię śpiewać i gdy nadarza się okoliczność, chętnie to robię. Bo piosenka może być znakomitym 3-minutowym spektaklem.
- Dziękuję za rozmowę.