- Byłam mężczyzną w skórze kobiety (...) Nie docierało do mnie, że katuję się ciągłymi wymaganiami. (...) Kiedy zastanawiałam się, co wolę włożyć - spódnicę czy spodnie, to na myśl o spódnicy, robił mi się grymas. I zrozumiałam, że coś jest ze mną nie tak (...) Bycie kobietą przestało być dla niej atrakcyjne - wyznała Małgorzata Foremniak w "Urodzie życia".
Zbytne oddanie pracy i innym obowiązkom, doprowadziło do tego, że aktorka nie tylko straciła swoją kobiecość. Podupadła także na zdrowiu. - Doprowadziłam swój organizm do granicy, po której, jak powiedział mi mój lekarz, proste leczenie i dwa tygodnie urlopu nie wystarczą. Wtedy trochę człowiek się otrząsnął, podreperował zdrowie, po czym znów przeginał. Czuję tego skutki teraz. (...) Miałam dużo trudnych sytuacji w życiu, ale przyszedł taki moment, że musiałam wysiąść z tego pędzącego pociągu. Musiałam się zatrzymać, ale tak totalnie - powiedziała Foremniak.
Aktorka uświadomiła to sobie po śmierci drugiego męża. - Śmierć Waldka Dzikiego, to na pewno był przełom. Wcześniej umarła moja mama, a po dwóch latach tata. Odeszły najbliższe mi osoby. Odejście Waldka uświadomiło mi, że już nie ma półśrodków, nie ma odciągania czegoś w czasie i odkładania pewnych rzeczy na potem. Zatrzymujesz się i robisz porządek w swoim życiu. Mam już za sobą połowę życia i w mojej świadomości widzę gdzieś brzeg, do którego dopłynę. Na to nie mam wpływu, cała reszta jest jeszcze do ułożenia - stwierdziła.