- Związek między głównymi postaciami rodzi się w bólach. Jak to się skończy, bo widzowie się niecierpliwią?
- W wątku między Markiem a Agatą bazujemy na niedopowiedzeniach, żeby było więcej znaków zapytania niż ostatecznych odpowiedzi.
- Skąd pomysł na takie rozciągnięcie akcji? Zawsze na końcu odcinka musi być ten niedosyt?
- Gdybyśmy wyłożyli kawę na ławę w 3. czy 10. odcinku, to już nie byłoby o czym opowiadać. Kiedy zaczyna się konstruować historię od tego, że coś rodzi się powoli i niespiesznie porusza się do przodu, potem nie musimy się wspinać na szczyty absurdu, żeby utrzymać atrakcyjność wątku. Gdybyśmy wszystko wyłożyli w pierwszyzn sezonie, to teraz musielibyśmy grać jak w jakimś brazylijskim tasiemcu. To jest inny sposób prowadzenia akcji, inna dynamika. Po prostu do finału dochodzimy powoli.
- Podobno udało się pani znaleźć przyjaciółkę na planie serialu.
- Unikam używania dużych słów, bo jak się to czyta to zawsze głupio brzmi. Daria Widawska jest wyjątkową osobą, pozbawioną cech, które mnie nudzą i irytują w aktorach i w aktorstwie. Jest to osoba bez tej "gwiazdorki", na luzie dziewczyna. Lubię z nią spędzać czas i mam nadzieję, że ona też się ze mną nie nudzi.
- Czy udało się przebić rolą Agaty do świadomości widza i wyskoczyć z "szuflady" Niani?
- Cały czas ta Niania ze mną jest i w sumie cieszę się z tego, ale widzowie również polubili Agatę. Na ulicy ludzie coraz częściej krzyczą za mną: "Pani Agatko, pani mecenas!". Taka polska sława.