O sprawie poinformował Presserwis. Okazuje się, że pierwszymi widzami przedwczorajszego wywiadu Andrzeja Morozowskiego i Tomasza Sekielskiego byli... Weronika Marczuk-Pazura i jej prawnik.
Rozmowa została nagrana w poniedziałek po południu, a przed jej emisją o 22.30 była programu "You Can Dance" w towarzystwie prawnika sprawdzała, czy nie powiedziała czegoś, co mogłoby jej zaszkodzić. Wówczas na polecenie prawnika z wywiadu wycięto jedno zdanie.
- Autoryzacja była warunkiem, pod jakim Weronika Marczuk-Pazura zgodziła się na tę rozmowę - tłumaczy Tomasz Sekielski.- Nie mogę powiedzieć, co wypadło, ale nie miało to merytorycznego wpływu na wywiad. Nie zostało wycięte żadne pytanie - zapewnia dziennikarz.
Problem w tym, że widzowie nie zostali poinformowani, że rozmowa nie jest przeprowadzana na żywo i że przed emisją coś z niej wycięto. Nie wyjaśniono im tego ani przed programem, ani nazajutrz w "Dzień dobry TVN", gdzie Tomasz Sekielski przedstawiał kulisy tego wywiadu.
Co ciekawe, nie każdy gość "Teraz My!" może liczyć na takie specjalne traktowanie. - Tylko osoby w sytuacji procesowej, kiedy uważamy, że mają opinii publicznej do powiedzenia rzeczy tak ważne, iż powinny wystąpić w naszym programie, a one boją się, że powiedzą coś, co w sądzie mogłoby im zaszkodzić - tłumaczy Tomasz Morozowski.
- Zaprosiłem ciekawego gościa i poruszyłem ważny temat - podsumowuje Sekielski.
Widać, twórcy "Teraz My!" nie boją się zarzutów, że stacja TVN stara się wybielić jedną ze swoich gwiazd.