Ewa Błaszczyk została doświadczona przez los. 2 lutego 2000 roku zmarł jej mąż, Jacek Janczarski, a zaledwie 100 dni później jedna z jej córek-bliźniaczek, Aleksandra Janczarska, zakrztusiła się tabletką i zapadła w śpiączkę. Traumatyczne wydarzenia na zawsze zmieniły życie aktorki. By pomóc córce oraz innym osobom w śpiączce, Ewa Błaszczyk założyła fundację "Akogo?" i Klinikę Neurorehabilitacyjną "Budzik", w której leczone są dzieci (planowane jest także otworzenie kliniki dla dorosłych).
Fundacja aktorki ma już 20 lat. Podczas uroczystych obchodów okrągłych urodzin instytucji Ewa Błaszczyk udzieliła wywiadu "Światowi Gwiazd". Aktorka wyjawiła, jak fundacja wpłynęła na jej życie.
- Zmieniła w nieustanną pracę. Ja już nie ogarniam, kiedy są święta, gdzie długi weekend. To jest dla mnie bardzo obce. Wiem, że ludzie coś takiego przeżywają, ale to mnie nie dotyczy. Staram się jakoś poruszać między zawodem, fundacją, wyzwaniami rodzinnymi i to jest strasznie dużo. Myślę, że to jest na trzy, cztery życiorysy - mówiła Ewa Błaszczyk. - Od roku 2000 to życie jest blikowe. Kiedyś to życie było inne, miałam autoświadomość, a teraz jest to nieustanny pęd.
Ponadto Ewa Błaszczyk zauważyła, że fundacja istnieje dzięki jej córce, która zapadła w śpiączkę w 2000 roku. Co więcej, aktorka wyjawiła, iż stan Oli Janczarskiej poprawia się.
- Spirytusem całego tego zdarzenia, fundacji i Budzików jest Ola, która leży 22 lata i ona nami, że tak powiem, rządzi. Ona nami wykonuje ten plan. Leży sobie i ciągnie za sznurki, a my nie mamy wyjścia i po prostu musimy to robić. Ona trwa. Powinna się jakoś degenerować i psuć przy tak długim leżeniu, a się lekko poprawia, więc te wektory zupełnie się nie zgadzają. Myślę, że jest jeszcze jakiś inny plan - opowiadała "Światowi Gwiazd" aktorka.