Już w kołysce tańczył do muzyki
Był chyba najbardziej znanym barytonowym głosem w Polsce. Sięgał po repertuar popowy, rock and rollowy, country i muzykę biesiadną. Zainteresowania artystyczne wyniósł z domu – jego matka występowała w łódzkim Teatrze Muzycznym oraz Państwowej Operetce, a ojciec był dyrygentem, aktorem i śpiewakiem operowym.
Poznali się jednak w nieco mniej artystycznej sytuacji. W czasie wojny obydwoje pracowali w fabryce amunicji w Sosnowcu. Z Zagłębia wyprowadzili się dopiero 1946 roku. Właśnie dlatego, choć Krawczyk niemal całe życie był związany z Łodzią oraz jej okolicami, urodził się w Katowicach. I podobno już w kołysce żywo reagował na muzykę, wykonując ruchy, które wszystkim przypominały taniec.
Krawczyk dorastał w kulisach teatrów, w których występowali jego rodzice. W bardzo wczesnym wieku rozpoczął też naukę gry na fortepianie. A ćwiczyć musiał codziennie, bo tak żądał ojciec. Może dlatego początkowo nie chciał zostać muzykiem, ale księdzem, pilotem samolotu albo prawnikiem. I dopiero odkrycie amerykańskiego kina oraz bluesa sprawiło, że na poważnie postanowił zająć się graniem.
Przełomem okazała się znajomość ze Sławomirem Kowalewskim, z którym zaczęli muzykować jeszcze przed maturą, a w 1963 założyli zespół Trubadurzy. Należeli do niego także Marian Lichtman, Jerzy Krzemiński i Bogdan Borkowski. Początkowo grali sporo coverów Beatlesów i nawet autorskie utwory wzorowali na modnych wtedy chłopakach z Liverpoolu. Lecz w ciągu dziesięciu lat wypracowali własny styl, zdobywając dużą popularność w całym bloku wschodnim. Choć Trubadurzy istnieli dalej, w 1973 roku Krawczyk postawił na karierę solową.
Gdy w ‘80 wyjechał koncertować po Stanach, nie wiedział, że z krótkimi przerwami zostanie tam przez ponad dekadę. A pobyt w USA odciśnie tak duże piętno na jego twórczości. Dopiero po powrocie został ikoną polskiej muzyki rozrywkowej. Jego autorskie hity takie, jak „Parostatek”, „Bo jesteś Ty” czy „Mój przyjacielu” należą dzisiaj do absolutnego kanonu. Pomimo, że był autorem tak wielu wspaniałych utworów, od jego śmierci najczęściej mówi się o konflikcie wokół spadku, jaki toczy się między synem a wdową po artyście.
Batalii sądowej końca nie widać
- Rachunki są nierozliczone, a chłopak ledwo ma na skromne życie. Nie zamierza się z nią pogodzić. Ma do niej żal za wszystkie krzywdy. Nie chce być koło niej nawet w pobliżu 200 metrów (…). Nie ufa jej i czułby się obco, nie wiem nawet, czy jakby mu dała złotówkę, to czy chciałby jej rękę podać.
- mówił w rozmowie z „Super Expressem” Marian Lichtman (76 l.).
To pewnie między innymi dlatego jeden z założycieli Trubadurów postanowił wyciągnąć do Krawczyka Juniora rękę, zapraszając mężczyznę do występowania z dawnym zespołem ojca. Taki występ, prawdziwa gratka dla wielbicieli, odbył się przy okazji Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu w 2023 roku. Krzysztof Igor Krawczyk zaśpiewał z przyjaciółmi taty „Znamy się tylko z widzenia” oraz „Przyjedź mamo na przysięgę”.
Przed wejściem na scenę musiał jednak stoczyć kolejną bitwę ze swoim zdrowiem – bezpośrednią przyczyną problemów były tym razem flesze aparatów fotograficznych. Od lat cierpi na nieuleczalną padaczkę pourazową, która jest konsekwencją wypadku samochodowego, spowodowanego przez ojca w 1988 roku. Z tego właśnie powodu utrzymuje się z zasiłku oraz pieniędzy, które otrzymuje od Stowarzyszenia Studio Integracji – jeszcze w czerwcu 2023 zbierała ona fundusze na opłacenie synowi artysty wynajmu mieszkania.
Tymczasem, zgodnie z obliczeniami „Super Expressu”, możemy mówić o kwocie nawet kilkuset tysięcy złotych z tytułu praw autorskich do utworów Krzysztofa Krawczyka. Do tego dochodzą reedycje albumów oraz odtworzenia przez stacje radiowe. A także piękny dom w Grotnikach koło Łodzi. Choć Krzysztof Krawczyk miał zawsze powtarzać, że połowa jego majątku należy do syna a połowa dla żony, z ostatecznej wersji spadku wykreślił pierworodnego. Od tamtej pory batalii sądowej końca nie widać.
Choroba zaczęła się dużo wcześniej
Artysta nie ukrywał, że przez lata zmagał się z różnymi problemami zdrowotnymi. W październiku 2020 roku postanowił nawet zaprzestać koncertowania. Poza problemami z sercem oraz cukrzycą, Krzysztof Krawczyk cierpiał również na chorobę Parkinsona. Ewa Krawczyk, wdowa po nim, wyznała w poszerzonej wersji autobiografii muzyka, którą przygotował z Andrzejem Kosmalą: „Chciałabym napisać o początkach choroby Krzysia. Bo to był długi proces. Krzysia choroba zaczęła się już 20 lat temu drżeniem głowy. Był to początek Parkinsona. Zwróciłam lekarzom uwagę, ale jakoś nikt nie zareagował. Lata mijały, a choroba robiła postępy”.
Jeszcze 3 kwietnia 2021 roku, po powrocie ze szpitala, Krzysztof Krawczyk zapraszał fanów do obejrzenia swojego recitalu z ‘94, który był pokazywany na antenie TVP2. Na jednym z portali społecznościowych pisał o nim: "Na ten występ namówiony przez Ninę Terentiew przyleciałem po 4 latach pobytu w Stanach Zjednoczonych. Ten koncert spowodował, że zdecydowałem się na powrót do kraju już na stałe. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej!".
Tamtej wiosny 2021 niestety niedługo nacieszył się obecnością w swoim łóżku w Grotnikach. Zmarł 5 kwietnia w wieku 74 lat, a pogrzeb odbył się 10 kwietnia w łódzkiej archikatedrze. Poza wiernymi fanami artysty, w uroczystościach wzięli udział m.in. przyjaciel Daniel Olbrychski czy ówczesny wicepremier Piotr Gliński. Doradca prezydenta RP Tadeusz Deszkiewicz odczytał zaś list, który głowa państwa wystosowała do najbliższych piosenkarza.