Irena Dziedzic była polską dziennikarką, prezenterką telewizyjną oraz publicystką. Uznawana jest za pionierkę polskiej telewizji, jako pierwsza prowadząca autorski program wywiadów "Tele-Echo". Popularność i uznanie zyskała dzięki swojej elegancji, precyzji w prowadzeniu rozmów i charakterystycznemu stylowi. Przez lata pracy przeprowadziła wywiady z wieloma wybitnymi postaciami ze świata kultury, polityki czy nauki. Była także autorką książek oraz publikacji prasowych. Chociaż jej życie zawodowe było bardzo udane, to życie prywatne nie było usłane różami.
Zobacz też: Irena Dziedzic w PRL-u wywołała wielki skandal. Gwiazda nie stroniła od kochanków
Irena Dziedzic miała masę długów. Prawda wyszła na jaw po latach
Mało osób zdawało sobie sprawę z tego, że znana prezenterka Irena Dziedzic miała masę długów. W jednym z wywiadów jej znajoma wyjawiła skrywane sekrety wielkiej gwiazdy.
Irena miała ogromny talent do robienia długów. Właściwie za nic w życiu nie chciała płacić. Kiedy jeszcze pracowała w telewizji, to oni płacili za nią, np. rachunki za telefon. Ale po tym, gdy nastała Solidarność i musiała się pożegnać z posadą, nie miał jej już kto pomagać. Nie była zbyt lubiana wśród sąsiadów, ani też wśród współpracowników w telewizji. W pewnym momencie za gaz i światło miała ponad 34 tys. zł. długu. Zaczęli zgłaszać się różni wierzyciele. Pod domem zbierali się ludzie, którym winna była pieniądze, prawnicy, w końcu wkroczył komornik. Wyceniono dom na zaledwie 770 tys. i już pierwszego dnia kilka osób chciało go kupić - miała mówić sąsiadka artystki dziennikarzom WP.
W dalszej części rozmowy dodała, że pożyczała pieniądze od obcych ludzi i nikomu ich nie zwracała.
Pożyczała pieniądze od masy ludzi, ale nikomu nie oddawała. Właściwie chyba tylko ze mną się uczciwie rozliczała. Pamiętam, że musiała aż trzy przystanki jechać, żeby kupić pół chleba. Bo we wszystkich sklepach, kioskach i aptekach już wiedzieli, że nie płaci. Był taki dziennikarz, który z 18 lat temu wyliczał, że miała około stu założonych spraw - mówiła w tym samym wywiadzie sąsiadka kobiety.
Zobacz też: Irena Dziedzic umarła w nieludzkich warunkach. W jej mieszkaniu unosił się fetor i panoszyły robaki
Przed śmiercią wielkiej gwiazdy Telewizji Polskiej w sieci pojawiły się informacje na temat złych warunków bytowych prezenterki. Okazuje się, że prawda była zupełnie inna, niż się wszystkim wydaje.
Lekarka, która ją leczyła, zadzwoniła na Ukrainę do swojej znajomej, która opiekuje się ludźmi. No i przyjechała ta Ukrainka. Mieszkała u niej, opiekowała się nią, robiła zakupy. Dostawała za to 3 tys. miesięcznie. Miała jej dowód nawet i brała emeryturę, bo Irena nie wychodziła z łóżka. Ona wcale nie umarła w biedzie. To wszystko są plotki. Sama wiem, jaką miała emeryturę, bo na kilka tygodni przed śmiercią mi pokazywała rachunki. Dostawała 2,5 tys. na rękę, nie żadne 900 zł. Plus to, co otrzymywała od pana Bogdana B. - powiedziała sąsiadka Dziedzic w rozmowie z dziennikarzami WP.
Zobacz też: Irena Dziedzic umierała w ZAROBACZONYM mieszkaniu. Szokujące fakty wychodzą na jaw
Zobacz naszą galerię: Skromny grób Ireny Dziedzic
