Kilka lat temu podczas urlopu na Filipinach aktorka przeżyła dramatyczne chwile. Podczas rejsu małą drewnianą łódką na jedną z wysp nagle zerwał się silny wiatr i powstały tak ogromne fale, że łódka stawała nieomal pionowo na grzbiecie fali, a potem spadała w dół.
- Łódka była wąska i z boku miała pływaki zrobione z pni palmy, które nadawały jej stateczność. Wszystko było mokre, zalewała nas woda i w pewnym momencie boczne pływaki odpadły. Zrobiło się bardzo niebezpiecznie - opowiada Kożuchowska.
Na szczęście, załodze udało się dobić do brzegu. Po dwóch dniach naprawiono łódź i wszyscy wypłynęli w dalszą podróż. Później okazało się, że podczas tego sztormu zginęło wiele osób.
Proponujemy, aby następnym razem zamiast słynących z niebezpiecznej pogody Filipin wybrać polskie Mazury.