Piotr Woźniak-Starak zaginął w nocy z 17 na 18 sierpnia na jeziorze Kijasno na Mazurach. Wraz ze swoją towarzyszką Ewą (27 l.) miał wypaść z łodzi motorowej przy manewrze skrętu. Kobiecie udało dopłynąć się do brzegu, a ciało producenta znaleziono dopiero po pięciu dniach poszukiwań. Męża Agnieszki Woźniak-Starak szukali żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej, policjanci i strażacy z Giżycka i Mrągowa. Również łodzie Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego były zaangażowane w poszukiwania młodego milionera. Jednak kluczową rolę w odnalezieniu zwłok tragicznie zmarłego miała Grupa Specjalna Płetwonurków RP.
W rozmowie z "Faktem" szef płetwonurków - Maciej Rokus - zdradził, jak wyglądały poszukiwania i co mogło spowodować śmierć milionera. - Przeszukaliśmy ponad milion metrów kwadratowych powierzchni jeziora - mówi Rokus - Praca w nocy ułatwiała nam poszukiwania ze względu na mały ruch na jeziorze. Nie było turystów, żaglówek, jachtów, motorówek dzięki czemu spokojnie mogliśmy przeprowadzić działania, mające na celu odnalezienie zaginionego. Szef specjalnej poszukiwawczej grupy wyjawił, co może być przyczyną zdarzenia. Według niego, to po prostu nieszczęśliwy wypadek: - Są różne zdarzenia, które mogą być niespodziewane i człowiek nie zawsze jest do nich przygotowany. Czasami życie potrafi nas zaskoczyć taką sytuacją, na którą nie jesteśmy w stanie zareagować. Z nieoficjalnych źródeł wynika, że mężczyzna miał zginąć przez utonięcie, a nie przez doznane urazy mechaniczne. Jego ciało nurkowie znaleźli 400 metrów od brzegów posiadłości w Fuledzie.
Wiemy, co łączyło Piotra Woźniaka-Staraka z tajemniczą Ewą. Poznali się w dniu wypadku
Zrozpaczona rodzina rozpoznała ciało Piotra Woźniaka-Staraka [ZDJĘCIA]
Jasnowidz Jackowski o śmierci Woźniaka-Staraka. Przerażająca wizja