Gdy w styczniu odszedł na zawsze Bogusław Kaczyński, świat Witolda Matulki legł w gruzach. Tenor stracił swego najbliższego przyjaciela, z którym był blisko związany. Przyjaźnić na dobre zaczęli się w 2007 roku, gdy pan Bogusław doznał udaru mózgu. To właśnie wtedy mógł liczyć na pomoc Witolda. Od tamtej pory spędzali ze sobą nawet Wigilię.
- Lubiłem spędzać święta w towarzystwie Bogusława Kaczyńskiego w jego apartamencie na warszawskim Wilanowie albo w domu w Konstancinie - mówi "Super Expressowi" tenor.
Do dziś wspomina ten wyjątkowy czas z uśmiechem na ustach.
- Atmosfera zawsze była wyjątkowa: przy choince słuchaliśmy kolęd i arii z najpiękniejszych operetek i delektowaliśmy się świątecznymi potrawami, które pan Bogusław zamawiał w ulubionych restauracjach. Jedna z nich była niezmienna - to sękacz, ciasto pieczone na ogniu! Przysyłano je z maleńkiej wsi Huszcza koło Białej Podlaskiej, gdzie do dziś ręcznie robi je pani Ewa Bujnik z mężem. Sękacz pani Ewy przypominał Bogusławowi Kaczyńskiemu dzieciństwo, bo przecież wychował się w Białej Podlaskiej, uwielbiał je i częstował nim wszystkich przyjaciół. Dziś ja przyjaźnię się z panią Ewą i zamawiam jej ciasto. Zaprosiłem ją też na koncert poświęcony pamięci Bogusława. Była wzruszona i czuła się wyróżniona. Oboje za nim tęsknimy - dodaje ze smutkiem Witold.