Nieraz pisaliśmy o psychofanach, którzy grożą swoim idolom. Tym razem sprawa dotyczy Justina Biebera. Jak donosi brytyjski The Guardian, młody wokalista był w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
Niejaki Dana Martin, odsiadujący w więzieniu w stanie Nowy Meksyk wyrok podwójnego dożywocia za zgwałcenie i zamordowanie 15-letniej dziewczynki, chciał zabić Justina Biebera. Morderstwo zlecił swojemu koledze Markowi Staake, z którym siedział w jednej celi.
Gdy wyszedł na wolność razem ze swoim bratankiem, Tannerem Ruane, chciał wykonać zlecenie Martina. Mężczyźni planowali najpierw udusić wokalistę krawatem, a potem pozbawić go przyrodzenia sekatorem. Podobno narzędzie zbrodni wybrał sam Martin, gdyż sekator jest jego znakiem rozpoznawczym. Do morderstwa miało dojść 28. listopada w Nowym Jorku.
Na szczęście nie doszło do tragedii, gdyż Dan Martin powiadomił policję o planowanej zbrodni. Podczas zatrzymania, jeden z mężczyzn miał przy sobie wspomniany sekator.