Joanna Racewicz podjęła decyzję - odchodzi z TVP. Przypomnijmy, że w zeszłym tygodniu to "Super Express" jako pierwszy napisał, że dziennikarka została zawieszona w prowadzeniu "Pytania na śniadanie". Chodziło o to, że Racewicz pokazywała w Internecie m.in. swoją dietę, a robiła to na tle studia telewizyjnego. Zostało to odebrane przez TVP jako lokowanie produktu bez ich zgody. Joanna Racewicz została zawieszona, zniknęła z anteny. Fani dziennikarki mieli nadzieję, że ich ulubiona prowadząca wróci na ekrany, ale niestety tak się nie stanie. Racewicz wydała oświadczenie, w którym poinformowała, że po niemal 20 latach pracy w Telewizji Polskiej zdecydował się odejść: - W tym jednak miejscu pragnę poinformować - Widzów i Pracodawcę – o mojej decyzji rozwiązania niemal 20 – letniej współpracy. Pozwoliłam sobie wybrać drogę medialną, bo właśnie taka została mi narzucona przez TVP SA. Kończę duży i ważny etap w życiu, nie czekając na decyzję z Woronicza 17. Kończę na własnych warunkach, sama, z podniesioną głową. Bo nie czuję się winna. Jeszcze raz dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i otuchy - czytamy w oświadczeniu opublikowanym na teleshow.wp.pl
Kulisy odejścia Racewicz z TVP
Racewicz przedstawiła też kulisy sprawy. Jak napisała została powiadomiona przez kierownik redakcji "Pytania na śniadanie" o zawieszeniu: - Dwa tygodnie temu, tuż po programie zostałam poinformowana przez Kierownika Redakcji „Pytanie na śniadanie”, p. Katarzynę Adamiak – Sroczyńską, że zostaję zawieszona w pracy z powodu naruszenia zasad etyki dziennikarskiej. Zawieszona do wyjaśnienia.
Jednak jak się okazuje, do wyjaśniania sprawy nie doszło, bo co prawda Racewicz chciała wyjaśnić zamieszanie, ale druga strona tego nie robiła: - Napisałam wyjaśnienie, zapewniłam o gotowości do rozmowy i naprawy wszelkich niezręczności, natychmiast skasowałam wszystkie sporne materiały. Czekałam na odpowiedź ze strony mojego Pracodawcy, ale ta nie nadchodziła. Nie skutkowały także próby spotkań z Dyrekcją i Przełożonymi. Zamiast dialogu – dziesięć dni później - Telewizja Polska SA opublikowała oficjalne oświadczenie, o którym dowiedziałam się z mediów.
Co więcej Racewicz dodaje, że być może taki sposób rozstania telewizji z nią był tylko pretekstem, a chodziło o coś innego: - W tej sytuacji mam prawo sądzić, że posłużono się pretekstem, a rzeczywiste powody rozprawy ze mną są zupełnie inne.
Sprawdź: Joanna Racewicz i afera w "Pytaniu na śniadanie". Jest komunikat TVP ws. dziennikarki