Rafał, jak atmosfera w Rotterdamie? Czy przez sytuację, która spotkała polską ekipę jest trochę nerwowo?
Zrobiło się troszkę nerwowo w momencie, kiedy okazało się, że jedna z osób w naszej delegacji ma pozytywny wynik testu. To był dla nas mały szok, bo wszystko po pierwszych próbach układało się pomyślnie. Były dla nas zorganizowane wycieczki, mieliśmy coś zobaczyć, zwiedzić Amsterdam, popłynąć gdzieś statkiem, a tak wylądowaliśmy w pokojach i musieliśmy czekać na wyniki testów PCR, żeby się dowiedzieć, czy kolejne osoby są zdrowe. Bardzo tu przywiązują wagę do zasad bezpieczeństwa… Wierzę, że dojdzie do występu na żywo. Czekamy cały czas. Może nie ma nerwów, ale wciąż jest niepewność. Mimo wszystko mamy pozytywne nastawienie.
Czy istnieje opcja, że w czwartek możesz jednak nie stanąć na scenie?
Istnieje zagrożenie, że do występu może nie dojść, ponieważ w środę będziemy mieć robione ponowne testy, które wszystko zweryfikują… Myślę, że będzie ok. Jestem dobrej myśli, że dalej będą negatywne.
Z drugiej strony powinieneś być spokojny. W lutym przeszedłeś koronawirusa, więc powinieneś mieć jeszcze przeciwciała.
Jestem ozdrowieńcem. Mam przeciwciała. Niedawno się badałem. Większość ekipy to także ozdrowieńcy, więc mamy nadzieję, że nie będzie już więcej niespodzianek. Jesteśmy dobrej myśli, choć mała doza niepewności pozostaje, bo procedury są tu sztywne.
Można powiedzieć, że masz trochę „szczęście w nieszczęściu”. Nie sądzisz, że przez to, że Polacy zostali poddani izolacji, to więcej mówiło się o tobie i twojej piosence?
Byliśmy pierwszą ekipą, której się to przytrafiło i zrobiło się strasznie głośno. To był temat nr jeden na blogach. Wcześniej było podejrzenie u ukraińskiej ekipy, ale szybko okazało się, że to był fałszywy alarm, a my zostaliśmy pierwszą ekipą, która była odizolowana. Zrobił się straszny szum i dziennikarze, fani, inne reprezentacje mówiły tylko o Polsce. Wiem, że dużo osób jest bardzo zainteresowanych naszym występem.
Mimo wszystko szykujesz się do występu. Jak wyglądają przygotowania?
Każdy przygotowuje się w swoim pokoju. Ja ćwiczę wokal, mam mikrofon, nagrywarkę, więc mogę sobie wszystko porównywać. Chłopaki tańczą układy w pokojach. Będziemy mieli jeden dzień, żeby się zebrać po prostu, ale damy radę.
Czy zwycięstwo na Eurowizji byłoby wymarzonym prezentem na 40. urodziny, które ma 8 czerwca?
Byłoby pięknie. Jakikolwiek dobry wynik na Eurowizji, ale też to, że możemy się dobrze zaprezentować to jest dla mnie prezent… Ten występ przypada w mniej więcej w tym samym czasie, co 10-lecie mojej solowej pracy. Nawet nie zwycięstwo, ale sam występ w finale, to już byłoby spełnienie marzeń.
Rozmawiała Martyna Rokita