- Na Kubie byłam już parę razy, na kilku festiwalach grałam koncerty. Mam bardzo miłe wspomnienia, to wyjątkowy kraj - wspomina Maryla.
Także w tym roku postanowiła odwiedzić to niezwykłe miejsce. Piosenkarka uciekła przed polską zimą i szalała na Kubie. Dla Rodowicz to istny raj. Słońce, ciekawi ludzie i przede wszystkim muzyka.
- Mimo biedy i udręczenia naród jest niezwykle pogodny, muzykalny, życzliwy. I te porywające rytmy, salsa wylewająca się z każdego baru. Wszyscy się kołyszą. Kiedy rusza muzyka, do mikrofonu startuje nawet babcia klozetowa i żebrak na ulicy - z uśmiechem wspomina Maryla Rodowicz.
Jak na gwiazdę muzyki przystało Rodowicz nie mogła nie zaśpiewać i zagrać kilku kubańskich rytmów razem z tubylcami.
- Muzycy na Kubie pokazali mi parę uderzeń na kongach. Nie odmówiłam sobie i tym razem przyjemności zagrania w pewnej knajpce paru taktów z miejscową kapelą - opowiada piosenkarka.
Maryla skorzystała z okazji i trochę czasu spędziła też na leniuchowaniu na piaszczystej plaży.
Może właśnie z takich egzotycznych wypraw piosenkarka czerpie tyle energii, którą później wprost eksploduje na scenie. Tylko pozazdrościć!