- Można powiedzieć, że jest pan współautorem książki Ilony Felicjańskiej?
- Nie. Nie powiedziałbym, że jestem współautorem. To jest w całości książka napisana przez Ilonę, ja tylko nanosiłem w tekście pewne poprawki, sugerowałem zmiany, na które ona godziła się lub nie.
- Jak doszło do waszego spotkania i współpracy?
- Trafia do mnie sporo osób, które proszą o pomoc w wydaniu książki czy napisaniu jej. Rynek wydawniczy jest ciężki i trudno się na nim przebić nawet tym, którzy już zadebiutowali. Z Iloną poznała nas pewna osoba, która zasugerowała, że może warto byłoby napisać biografię Ilony. Zazwyczaj zajmowałem się i zajmuję pisaniem na zlecenie, ale książek z pogranicza reportażu, faktografii. Nie pisałem jeszcze dla nikogo powieści. To było ponad rok temu. Ilona nie chciała jednak wydawać biografii. Myśleliśmy o czymś innym, ale na podstawie jej życia. Nagrywałem nasze rozmowy, z tego miała powstać książka...
- Od razu zaczęliście szukać wydawcy?
- Nie od razu udało się pomyślnie wystartować... Pierwszy wydawca, który dostał książkę, nie był nią w ogóle zainteresowany. Nawet nie chciał jej przeczytać. Powiedział mi wprost, że książka go nie interesuje, ale Felicjańską by chętnie przeleciał. Ilona dowiedziała się o tym kilka miesięcy później. Ten wydawca za wszelką cenę chciał doprowadzić do spotkania, ale mu się nie udało.
- Jednak udało się go znaleźć?
- Chętne były cztery wydawnictwa, ale w końcu dogadaliśmy się z Muzą. Dla tego wydawcy treści erotyczne nie były głównym atutem, tylko zaskakująca intryga i ciekawy finał. Okazało się, że próby skręcenia w kierunku "50 twarzy Greya" nie były w ogóle potrzebne.
- Jak współpracowało się z Iloną Felicjańską?
- To nie było tak, że siedzieliśmy razem, ja pisałem, ona mówiła, choć wiem, że może się wydawać, że tak wygląda pisanie książki gwiazdy. Dostawałem maszynopis i sugerowałem poprawki. Niektóre akceptowała, innych nie. To była praca redakcyjna, po której wciąż widać styl pisarza.
- Nie wierzę, że nic nie zmieniliście...
- Nie mówię, że nie. Zmienialiśmy te fragmenty, w których chcieliśmy bardzo mocno uniknąć skojarzeń z życiem Ilony. Przyznam szczerze, że jestem trochę zdziwiony tym atakiem, że to jej autobiografia, bo tak nie jest. Myślę, że nawet bez poprawek, w których pomagałem, znalazłby się chętny wydawca.
- Ma pan swój ulubiony fragment tej książki?
- W tej historii jest wiele fajnych refleksji. To nie jest prosta, banalna historia. Wiele poruszonych w niej problemów dotyczy naszego codziennego życia, świata show-biznesu. To jest ciekawe i na wysokim poziomie. Gdyby nie zamieszanie z próbą napisania polskiej odpowiedzi na "50 twarzy Greya", książka Ilony ukazałaby się już we wrześniu.
Mariusz Zielke
Dziennikarz śledczy i gospodarczy. W latach 1999-2009 związany z dziennikiem "Puls Biznesu". W 2005 r. zdobył nagrodę Grand Press w kategorii dziennikarstwo śledcze za teksty o giełdowych zmowach. Jest autorem thrillera finansowego "Wyrok". Żonaty, ma dwójkę dzieci.