Renata Dancewicz i Zbigniew Stryj znają się świetnie z pracy w popularnym serialu TVN. Są tam parą. Nic więc dziwnego, że swoją znajomość kontynuują też poza planem. Aktorka lubi spędzać czas w towarzystwie przystojnego kolegi.
Serialowi małżonkowie siedzieli ostatnio w jednej z knajpek na warszawskim Mokotowie. Wpadli przekąsić coś smacznego. Po obiadku Dancewicz zamówiła sobie białe wino, a Stryj zadowolił się kawą. W pewnym momencie pani Renata zreflektowała się, że musi odebrać swojego syna Jurka. Wsiadła więc szybko do swojej mazdy i wraz z kolegą aktorem udała się do Śródmieścia.
Dochodziła godz. 17.30, kiedy na ulicy Dolnej patrol policji zatrzymał samochód aktorki.
- Policjanci kazali jej dmuchać w alkomat. Kiedy okazało się, że ma 0,4 promila, zaczęła histeryzować i płakać - opowiada świadek zdarzenia.
Policjanci skierowali aktorów na komisariat. Jednak aktorka wybłagała, by mogła najpierw pojechać odebrać małego Jurka. Tym razem za kółkiem usiadł Stryj i w asyście policji pojechali do parku rozrywki po chłopca.
Potem Dancewicz przesiadła się do radiowozu i tak dotarła na komisariat, gdzie po raz kolejny przebadano ją na zawartość alkoholu we krwi. Jak dowiedział się "Super Express", wykazały one tendencję spadkową - do 0,35 promila.
Sama aktorka niespecjalnie przejęła się sytuacją. - Są ciekawsze tematy. Właśnie wybraliśmy nowego papieża... Habemus Papam... Skupmy się na tym. Ja nie lubię dzielić się moim życiem prywatnym, nie lubię o nim rozmawiać i nie będę tego komentować - powiedziała "Super Expressowi" najwyraźniej rozbawiona całą sytuacją.
Jednak może jej być nie do śmiechu. Zgodnie z polskim prawem, jeżeli zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu odnotowana została na poziomie pomiędzy 0,1 a 0,25 mg (odpowiednik 0,2-0,5 promila we krwi), to uznaje się, że kierujący znajduje się w stanie po spożyciu. Aktorce grozi więc kara 10 pkt karnych, grzywna do 5 tys. zł oraz utrata prawa jazdy do 3 lat.