Reprezentował nas na Eurowizji. Folią wymuszał wymioty. Wszystko przez traumę z dzieciństwa

2021-06-08 21:11

Marcin Mroziński (35 l.) obecnie znany jest pod pseudonimem Martin Fitch. Piosenkarz reprezentował Polskę na Eurowizji w 2010 roku. Jego utwór "Legenda" nagrany z przy udziale Zespołu Pieśni i Tańca „Mazowsze” nie spodobał się europejskiej widowni i Polska nie przeszła do finału. Po latach aktor dubbingowy przyznał, że w dzieciństwie był szykanowany przez swój wygląd.

Martin Fitch, czyli Marcin Mroziński

i

Autor: AKPA

Polscy celebryci zaczęli pokazywać siebie w wersji mniej korzystnej niż robią to zwykle. Wrzucają na media społecznościowe swoje nieidealne ciała i zdjęcia bez makijażu. To efekt wpisu Agnieszki Kaczorowskiej o modzie na brzydotę. Na mocny wpis zdecydował się Martin Fitch, wokalista znany z "Idola", "Szansy na sukces" i "Jaka to melodia?", który ma za sobą krótki epizod w "Na dobre i na złe" (bratanek Adama Pawicy). 

- Długo zabierałem się z napisaniem tego posta, bo kompleks idealności wizerunkowej na social media dopadł i mnie, od kilku lat unikam wrzucania zdjęć ze mną w roli głównej, gdyż poprzez narzucone w jakimś sensie “normy” tego, jak powinno się wyglądać, kim powinno się tu być wpadłem w pułapkę tego, że nie do końca było to odzwierciedlenie mojej rzeczywistości, mojej codzienności. 

Od dzieciaka byłem zaliczany do grupy tych “okrąglutkich”, rodzice nazywali mnie pieszczotliwie Miśkiem (tak, to słodkie określenie, ale misiek jest puszysty i ma duży brzuszek). Rówieśnicy zawsze mieli ubaw, gdy na WF-ie “dokuliwałem się” jako ostatni, lub przedostatni (gdy akurat zestawiano mnie z odrobinę “większym” kolegą w parze). Odreagowując wyśmiewanie, znajdowałem w szafce przydomowej jakieś produkty odchudzające i potajemnie je spożywałem. Pierwszy raz świadomie zacząłem odczuwać to naznaczenie “grubasem” w wieku bodajże 9 lat. Lata leciały, a ja zawsze przybiegałem ostatni… nie znosiłem zajęć fizycznych przez to, że nie mieściłem się nigdy w “normie”, nawet nie było dla mnie tabelki ocenowej z biegów, więc szybko uzbroiłem się w grubą skórę i po prostu pokazywałem światu (tak mi się wydawało) środkowy palec, nie robiąc nic i nawet nie próbując już walczyć i udowadniać, że muszę być jak oni. 

Zdjęcia bez koszulki nawet trudno mi policzyć na palcach jednej ręki, bo takich po prostu nie robiłem - zaczął swój wpis Mroziński.

Martin Fitch posądzony o plagiat przed Eurowizją

Otyłość spowodował, że Marcin wpadł w depresję. Odskocznią było jedzenie. Przerodziło się to w groźną bulimię.

Eurowizja 2021. Zwycięzca Konkursu Piosenki Eurowizji

- Jeśli śledzicie dokładnie, to znajdziecie co prawda na moim profilu parę zdjęć “bez koszulki”… ale to właśnie ta magia instagrama: kąt robienia zdjęcia, to ustawianie przez parę minut kadru, te kilkanaście/-dziesiąt zdjęć, żeby wybrać to jedno, na którym akurat nie będzie widać tego brzucha, tej opony. To naciąganie rzeczywistości, żeby zmieścić się w tej socialmediowej “normie”. 

Nokautem dla mnie była depresja, bo dosłownie zajadałem swoje stresy i stany emocjonalne. To nie było jedzenie z potrzeby zaspokojenia głodu, to było jedzenie z powodu uciszenia tego wiecznego “nienawidzę siebie”, “jesteś brzydki, gruby, „nic nie osiągnąłeś i z takim wyglądem już nic nie osiągniesz”, “jesteś nic nie wart”. Tylko jedzenie dawało mi chwilowe ukojenie i uspokojenie. Oczywiście wyrzuty sumienia po wciągnięciu połowy asortymentu sklepu na jedno posiedzenie, początki bulimii, a kiedy już palce nie działały, w grę weszły plastikowe folie, którymi wymuszałem wymioty.

Nagle wpadało jakieś zlecenie, koncert, występ, event. Traciłem głowę, bo nie miałem się w co ubrać… a przecież co założyć, żeby nie wyglądać jak “baryła”, jak “klops”, “pasztet”, “grubas”, wszyscy zobaczą, skomentują niewybredne “oj przytyło się, komuś się powodzi w tym Londynie” - pisze dalej Fitch.

Udawało mu się nawet sporo schudnąc. Niestety dopadał go potem efekt jo-jo.

- Więc szybkie rozwiązania - katorżnicze diety. Najczęściej dieta sokowa, bo działała najszybciej. Zrzucę trochę, będę lepiej wyglądać, może nikt nie zauważy. I faktycznie zrzucałem czasem i 23 kg, pojawiałem się cały na biało, pozowałem do zdjęć wciągając sztucznie policzki, żeby jednak ktoś nie zwrócił uwagi, że wciąż jest jakieś 10 kg nadwyżki. A potem wracałem do domu i jadłem, niby “tylko dziś sobie pozwolę”, ale w 2-3 tygodnie nadrabiałem te 26 już, nie 23kg. Wszystko za cenę jednego ładnego zdjęcia na instagram. A na ile imprez w ogóle nie poszedłem, bo nie zdążyłem zrzucić, bo nie udało mi się znaleźć ubrania z wyglądu popularnie nazywanego namiotem, ile odwołanych występów, bądź “przepraszam, ale akurat w tym terminie mam już coś w kalendarzu”. Ile lat straconych na “bycie niewystarczającym”, lub jak to się teraz nazywa “za brzydkim”. Nie wspominając już o problemach z refluksem i dokuczliwą zgagą, bo po tylu latach takich zabaw w górę i dół, odczuwam tego następstwa.
 - czytamy.

Na koniec Martin Fitch pokazał aktualne zdjęcia z nadwagą.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki