Pracę w TVP Monika straciła nagle, choć była popularną i lubianą prezenterką. Mocno przeżyła to zdarzenie.
- Rozpłakałam się, tak po babsku, dziewczyny z sekretariatu uściskały mnie, dały chusteczkę, a ja nie mogłam się opanować (...) Płakałam, bo człowiek, który mnie nigdy nie widział na żywo, nie zamienił ze mną słowa, zadecydował o mojej przyszłości zawodowej - wyznała Richardson w "Vivie".
Dzielna prezenterka wróciła jednak do domu spokojna. Tam - jak w wielu innych polskich domach - czekały dzieci i normalne codzienne życie oraz obowiązki.
- Zawołałam dzieciaki: "Chodźcie, usmażymy placki". Potem przyjechał pan oczyścić szambo. I trzeba było posadzić jabłonkę - opowiadała.
A życie toczyło się dalej...