"Super Express": - "Jaka to melodia?" obchodzi jubileusz. Piętnaście lat minęło
Robert Janowski: - Jak w piosence (śmiech). Rzeczywiście minęło 15 lat obecności programu "Jaka to melodia?" na antenie. Dla mnie to wielkie szczęście. Gdy ludzie pytają mnie, czy się nie nudzę w pracy, to odpowiadam - to nie praca. To fantastyczne spędzanie czasu. Przychodzę, rozmawiam z ludźmi, śpiewam piosenki... Innych rzeczy tak naprawdę nie umiem... Ten program to dla mnie duża i ważna część mojego życia. Dobry los postanowił, że mogę robić to, co kocham.
- Stanąłbyś w szranki?
- Spoko! Ale przegrałbym z kretesem. Tak jak każdy z nas znam większość tych piosenek, ale potrzebuję kilku chwil, by je rozpoznać, a zawodnicy, którzy przychodzą, wiedzą już po sekundzie. Ale uczą się tych tytułów piosenek całymi miesiącami, po kilka godzin dziennie, a inni w jakiś cudowny sposób. Geniusze.
- Dostawałeś głosy wsparcia od widzów, gdy wyszło na jaw, że się rozwodzisz?
- Dla mediów to świetny news. Dla mnie to zawsze przykra i smutna rzecz, kiedy komuś się nie powiedzie w życiu... To dla każdej ze stron porażka. Tutaj nie ma zwycięzców. Zawsze najważniejsze jest dobro dzieci. A odpowiadając na pytanie - tak, muszę przyznać, że dostawałem wspierające e-maile. To było bardzo miłe i wówczas bardzo mi potrzebne, bo to, co piszą w gazetach, ludzie często biorą za prawdę, a ta zwykle jest inna. Ale nie mamy wpływu na to, co piszą. Mój rozwód nie jest newsem, o którym chciałbym informować kogokolwiek.
- To w jakim momencie życia jesteś teraz?
- Teraz mam wielką przyjemność jak zawsze z pracy i robię wszystko, by moje dzieci były bezpieczne emocjonalnie i szczęśliwe. Spędzam z nimi każdą wolną chwilę.
- Zamknąłeś jeden rozdział i zaczynasz kolejny?
- Nie dzielę tego. Czekam na rozwój wypadków, nie wywołuję niczego na siłę. Co ma być, to będzie. Jeśli mam być szczęśliwy, to tak będzie. Jeśli nie - też dobrze. Ufam procesowi, a on, jak wiadomo, odbywa się najpierw w naszej głowie.