- Wszystko jest w porządku. Synek jest cudny. Bardzo się cieszymy, że jesteśmy już w domku. Teraz przed nami codzienne wyzwania. Czekam na pierwszą wieczorną kąpiel - mówi z radością Robert w rozmowie z "Super Expressem".
Sportowiec w ostatnich tygodniach odliczał dni, aż na świecie pojawi się Franek - w końcu to jego pierwszy syn. I wreszcie się doczekał. A w niedzielne przedpołudnie słynny na cały świat chodziarz z uśmiechem na ustach zabrał chłopca do domu ze szpitala na warszawskim Solcu.
Przeczytaj koniecznie: Robert Korzeniowski: Będę dojrzałym ojcem
Korzeniowski wszystko miał przygotowane. Fotelik dla Franka wyłożony był mięciutkim kocykiem i udekorowany pluszakami. Sportowiec pomyślał też o ukochanej Magdzie. Samochód postawił pod samymi drzwiami, żeby świeżo upieczona mama nie musiała się męczyć dłuższym spacerem.
A gdy wreszcie cała rodzina wyszła ze szpitala, sportowiec ułożył maleństwo w aucie, żeby bezpiecznie dowieźć swój najcenniejszy skarb do domu w centrum Warszawy.
Teraz, kiedy Korzeniowski ma już synka w domu, może być spokojny i spędzać z nim każdą chwilę. Ale choć ma jeszcze dwie córki, Angelikę (19 l.) i Rozalię (7 l.), nie uważa, że wie wszystko o wychowaniu dziecka.
- W tym nie ma rutyny - mówi.
Ale i tak najważniejsze jest, że dziecko jest zdrowe i Korzeniowski już może Frankowi opowiadać na dobranoc o swoich złotych medalach.