Sylwestrowy występ duetu dwóch całkowicie odmiennych wokalistek okazał się sukcesem. Koncert zgromadził rzeszę fanów przed łódzką sceną oraz miliony widzów przed telewizorami. To przedsięwzięcie jednak odbiło się na zdrowiu Maryli. Piosenkarka odchorowała to wydarzenie i związany z nim stres.
Patrz też: Doda i Maryla dały czadu (galeria!)
Doda do koncertu podeszła na luzie, zwłaszcza że przed nim odpoczywała razem z ukochanym Nergalem na Barbadosie. Za to Rodowicz bardzo przejmowała się występem.
- Dla mnie taki koncert to stres, lubię być przygotowana na maksa, a ona ciągle mi powtarzała: "Marylka, luzik". Kiedy ja miałam 25 lat, też miałam więcej luzu... Z doświadczeniem i stażem przybywa mi odpowiedzialności. Bo jest świadomość, że muszę być na sto procent przygotowana, mieć plan A, B i C - powiedziała gwiazda polskiej sceny w "Show".
Zapytana, czy jest zadowolona z tego duetu, Rodowicz odpowiedziała: - Jestem maksymalistką i profesjonalistką, że nigdy do końca nie jestem zadowolona. Mam świadomość, że to jest telewizja i niczego się nie da powtórzyć. Na początku występu stres działa na mnie paraliżująco. Mam spięte wszystkie mięśnie. Dopiero po godzinie mogę powiedzieć jak Doda - luzik.
Zobacz zdjęcia: Maryla i Doda jak matka z córką
Pomimo udanego show, Maryla nie planuje kolejnych wspólnych występów z Dodą. - Nie mamy takich planów. Obie jesteśmy indywidualistkami. Doda wie, że ją lubię, chociaż nie jest łatwa we współpracy. Ona jest bardzo młoda, ma czas, żeby wielu rzeczy się nauczyć. Człowiek zdobywa szlify w boju - wyznała Maryla.
Sądzicie, że artystki powinny jeszcze kiedyś stanąć razem na scenie?