Paweł Królikowski był oczkiem w głowie swoich rodziców. Aktor wiele im zawdzięczał. Od dzieciństwa uczyli go uczciwości. – Pamiętam taki rozdźwięk i dysonans między tym, co wpajano nam w domu, a tym, co słyszeli od swoich rodziców nasi rówieśnicy: o interesowności, kombinowaniu, bo to rzekomo było potrzebne w tamtych czasach do przeżycia… Nasz dom był bardzo skromny, ale rodzinny. I do tej pory taki jest – wspominał serialowy Kusy w jednym z wywiadów.
Pan Jan i pani Jadwiga mimo że mieszkają w Zduńskiej Woli, byli stale obecni w życiu syna. Przyjeżdżali do Warszawy do Domu Artystów Weteranów Scen Polskich w Skolimowie nawet na Wielkanoc i Wigilię. Wszyscy byli tam jak jedna wielka rodzina. Wszak ich syn jako prezes Związku Artystów Scen Polskich opiekował się seniorami.
Niestety, podobne chwile już nie nastąpią. W czwartek nad ranem po ciężkiej i nierównej walce z chorobą neurologiczną znany aktor zmarł. Tak jak informował „Super Express”, w styczniu przeszedł kolejna operację głowy, po której pojawiły się komplikacje. Lekarze postanowili wprowadzić go w śpiączkę farmakologiczną. Kiedy stan zdrowia pogarszał się, a po wybudzeniu Królikowski nie mógł samodzielnie oddychać, jego rodzice natychmiast przyjechali do Warszawy.
– Przyjechali kilka dni przed jego śmiercią i czuwali przy jego łóżku… Pani Jadwiga i pan Jan są w rozpaczy – mówi nam przyjaciel rodziny. Przed nimi jeszcze pogrzeb ukochanego syna, który odbędzie się w tym tygodniu.
Zobacz: „Ranczo”. To tutaj tak naprawdę kręcono serial, w którym grał Paweł Królikowski