Zbigniew Wodecki 5 maja przeszedł operację wszczepienia bajpasów w jednej z prywatnych klinik w Warszawie. Zabieg się powiódł.
"Jeszcze w niedzielę (7 maja) czuł się dobrze i rozmawiał z bliskimi. Niespodziewanie 8 maja nad ranem doznał rozległego udaru mózgu. Mimo niezwykłej woli życia i starań lekarzy udar dokonał nieodwracalnych obrażeń" - poinformowano w oficjalnym oświadczeniu na stronie internetowej Wodeckiego.
Po udarze Wodecki został przewieziony z prywatnej kliniki do państwowego szpitala. Tam zajął się nim sztab fachowców. Niestety, artysty nie udało się uratować. Zmarł w poniedziałek 22 maja.
Znajomi i fani nie mogą się z tym pogodzić. Wielu dopatruje się błędu lekarskiego. Rodzina Wodeckiego jest jednak innego zdania. Wie, że lekarze zrobili wszystko, co w ich mocy, i nie ulega namowom na interwencję prawną.
- Rodzina nie zauważyła żadnych uchybień lekarzy i nie ma żadnych pretensji do lekarzy. O żadnej sprawie sądowej nie ma mowy - mówi w rozmowie z "Super Expressem" menedżer Wodeckiego, Mariusz Nowicki.
Teraz bliscy pana Zbigniewa chcą przede wszystkim spokoju i skupiają się na pogrzebie. Uroczystości rozpoczną się o godz. 12 w Bazylice Mariackiej w Krakowie w najbliższy wtorek. Pożegnanie na cmentarzu Rakowickim odbędzie się o godzinie 14.00.