To, co dzieje się w "Sanatorium miłości" zaskakuje nie tylko widzów, ale też samą produkcję. Seniorom nie brakuje szalonych pomysłów i fantazji. Do tego możemy obserwować, jak przed kamerami powstają ciekawe relacje i tworzą się związki. Jedną z bardziej barwnych postaci tego show jest bezapelacyjnie Zosia Klawinowska z Łomży. Uwielbia być duszą towarzystwa i świetnie się bawić na imprezach. Ani przez chwilę nie bała się wziąć udziału w "Sanatorium miłości". Dla niej jest to okazja nie tylko do poznania ukochanego, ale również do przeżycia przygody życia. Niestety nie wszyscy z rodziny Zosi podzielają jej entuzjazm.
W przeszłości Zosia pracowała w jednym z przedsiębiorstw, a po jego zamknięciu, postanowiła poszukać szczęścia za oceanem. W Stanach spędziła kilkanaście lat, wróciła do kraju, żeby opiekować się swoją umierającą mamą. Jej dzieci zostały w Ameryce, jednak w kraju jest reszta jej rodziny, która jest podzielona w kwestii udziału seniorki w randkowym programie.
- Jak dostałam ankietę do wypełnienia, to najpierw zgłosiłam się do rodziny. U siostrzenicy są dwie córki, to jedna "o Jezu, ciotka, jak fajnie", a druga "Boże, dobrze, że w Łomży nie mieszkam, bo to wstyd będzie wyjść". I jest wszędzie tak. Z kim nie rozmawiałam, to jeden jest tak, drugi tak. Moje dzieci są za granicą, w Nowym Jorku, więc im to nie przeszkadza - wyznała w rozmowie z portalem zlomzy.pl.
Miejmy nadzieję, że po pierwszych odcinkach programu rodzina zmieniła zdanie. W końcu jest niezwykle pozytywną uczestniczką show i zdobyła sympatię wielu widzów.