Krzysztof i jego żona Ewa (61 l.) spędzili ze sobą prawie 40 lat. Nie mieli jednak własnych dzieci. Dlatego piosenkarz tak bardzo zaangażował się we wsparcie córek siostry swojej żony, o czym mówią jego przyjaciele.
– Był czuły i serdeczny. Rozciągał miłość na przyjaciół i rodzinę. Dbał o córki siostry Ewy. Z Ewą nie mieli własnych dzieci, więc dziewczynki traktował jak swoje córki, kochał je i dbał o nie. Na samym końcu myślał o sobie – wspomina w rozmowie z nami Krystyna Demska-Olbrychska (67 l.).
Koncert ku czci Krzysztofa Krawczyka. W dniu pogrzebu artysty przyjaciele wykonają jego utwory na scenie
W mediach pojawiały się informacje, że muzyk i jego żona adoptowali dziewczynki – Sylwię, Kasię i Beatę, których matką była Barbara Wojtal, siostra pani Ewy. Tak jednak nie było. – Nie był ich ojcem, ale chciał. Niestety nie mógł, bo prawdziwy ojciec nie zrzekł się praw rodzicielskich. Krzysztof traktował dziewczyny jak córki. Dbał o ich wychowanie, pomagał finansowo i prowadził w dorosłe życie. Nazywały go Pompusiem – mówi nam Andrzej Kosmala.
Sylwia, najstarsza z rodzeństwa zaangażowała się w przygotowania do pogrzebu Krawczyka i jest wielkim wsparciem dla pani Ewy w tym trudnym czasie. Nie wszyscy o tym wiedzą, ale przez wiele lat śpiewała także ze swoim wujkiem na scenie w chórkach.
Krzysztof Krawczyk był biologicznym ojcem tylko jednego dziecka – syna Krzysztofa juniora. To owoc związku piosenkarza i jego drugiej żony Haliny Żytkowiak. Mężczyzna urodził się w połowie lat 70. Po wyjeździe do USA małżeństwo Krzysztofa i Haliny zaczęło się rozpadać. Po latach piosenkarz przejął pełną opiekę nad synem. – Oczywiście, że go kocham, przecież to moje jedyne dziecko. I widuję się z nim wtedy, kiedy on na to pozwala. To dorosły mężczyzna, (...) ale ciągle chyba ma jeszcze żal o to, że rozstałem się z jego matką – wyznał przed laty w wywiadzie zmarły muzyk.