W październiku 2015 roku krakowski sąd ogłosił, że nie dopuści do ekstradycji Romana Polańskiego do Stanów Zjednoczonych, gdzie grozi mu więzienie za gwałt na 13-latce. To oznaczało, że reżyser mógł czuć się bezpiecznie w naszym kraju. Pełen optymizmu Polański snuł plany dotyczące nagrywania swojego nowego filmu w Polsce. Reżyser na konferencji w styczniu 2015 roku zdradził, że film "Sprawa Dreyfusa" ma powstawać w dwóch warszawskich studiach". Na budżet produkcji przeznaczono 35 milionów euro. 70 procent tej kwoty miało zostać w kraju. Teraz sprawa nagrywania "Sprawy Dreyfusa" w Polsce stoi pod znakiem zapytania. Dlaczego?
Pod koniec maja 2016 roku Zbigniew Ziobro ogłosił, że będzie dążył do kasacji wyroku krakowskiego sądu i do oddania reżysera wymiarowi sprawiedliwości USA. Oznacza to, że dłuższy pobyt w Polsce może się zakończyć dla Romana Polańskiego ekstradycją do Stanów Zjednoczonych, gdzie będzie musiał odsiedzieć karę za gwałt na 13-latce. Robert Benmussa, producent filmów Polańskiego powiedział, że najważniejsze jest dla niego, żeby reżyser uniknął odpowiedzialności w USA. - Nie podjęliśmy jeszcze ostatecznej decyzji - powiedział w wywiadzie. - Zależy ona od co najmniej dwóch warunków. Pierwszy to warunek techniczny, który zależy od studiów filmowych i już na tym etapie wiemy, że został wypełniony. Drugi to warunek bezpieczeństwa. Musimy mieć pewność, że kręcenie tego filmu nie zostanie przerwane ze względów prawnych. Potrzebujemy oficjalnego potwierdzenia na piśmie, iż status Romana Polańskiego w Polsce jest zupełnie bezpieczny.
ZOBACZ: Roman Polański żali się na Amerykanów, którzy ścigają go za gwałt na 13-latce