Krystyna Janda wystawia w swoim Och-Teatrze dość osobliwą sztukę pt. "Koza, albo kim jest Sylwia?". Tematem sztuki jest miłość do... kozy. - "Zdrada, odrzucony homoseksualny syn, silna żona i konserwatywny zapatrzony w małżeństwo przyjaciel." - tak opisane jest przedstawienie w reżyserii Kasi Adamik i Olgi Chajdas. Wystąpią w nim Maria Seweryn, Radosław Jamroż, Piotr Machalica, Bartłomiej Topa.
- "Martin i Stevie są szczęśliwym małżeństwem. Mają osiemnastoletniego syna Billego, który jest homoseksualistą. Martin jest wybitnym architektem. Właśnie skończył 50 lat, otrzymał Nagrodę Pritzkera oraz wygrał konkurs na projekt Miasta Przyszłości. Z tej okazji jego przyjaciel Ross, który jest dziennikarzem telewizyjnym, ma przeprowadzić z nim wywiad dla TV. Podczas wywiadu rozkojarzony Martin wyznaje, że [...] podczas wyjazdu na wieś zakochał się w Sylwii" - tak brzmi dokładny opis filmu.
Pomimo dobrej obsady, na Jandę i jej teatr wylała się fala krytyki, głównie ze strony środowisk prawicowych. A wszystko przez to, że Sylwia, o której mowa w opisie, jest kozą. Podczas konferencji naukowej „Jeszcze Polska nie zginęła – wieś” w Toruniu, Temida Stankiewicz-Podhorecka, krytyk teatralny i publicystka „Naszego Dziennika” skomentowała sztukę. - "To iście szatański pomysł [...] Poprzez szok i prowokację doprowadza się do transgresji, czyli przekroczenia granic piękna i prawdy. Jeśli się te granice przekroczy, wchodzi się do przestrzeni ciemności". - twierdzi publicystka.
A co wy sądzicie o sztuce? Zgadzacie się z Temidą Stankiewicz-Podhorecką?