Gwiazda „M jak miłość” jeszcze nigdy nie była tak szczera. Po miesiącach milczenia i robienia dobrej miny do złej gry Weronika Rosati postanowiła w końcu odkryć karty i rozliczyć się z przeszłością. Ze łzami w oczach przekonywała, że wielokrotnie doświadczyła brutalnej przemocy domowej ze strony byłego partnera, który miał być ideałem i mężczyzną na całe życie. – Od pewnej chwili właściwie każdego dnia. Byłam niszczona jako człowiek, kobieta, aktorka, partnerka. Słyszałam: „Jesteś zerem”, „Jesteś nic niewarta”, „Twój czas się skończył”, „Nikt cię nie chce oglądać”, „Kobiety po trzydziestce nie są atrakcyjne seksualnie”, „Nikt cię już nie zechce”… Gdy próbowałam zadzwonić na policję, wyszarpał mi telefon. Raz się dodzwoniłam, nie przedstawiłam się, zrezygnowałam – wyznała Weronika w „Wysokich Obcasach”.
Aktorka twierdzi, że został uderzona, kiedy nosiła pod sercem dziecko. – W twarz, w rękę. Uderzył mnie też, jak byłam w zaawansowanej ciąży, a potem gdy trzymałam córeczkę na rękach – kontynuuje Rosati, która długo nie chciała opowiadać o tym, co działo się w jej związku. – O przemocy milczałam, ale mniej ze strachu, bardziej ze wstydu. Myślałam: wszyscy powiedzą, że Weronice znów się nie udało, kolejny facet, kolejna porażka! Nie chciałam porażek. Poza tym byłam zakochana, wierzyłam w przemianę. Każda kobieta wierzy, prawda? – tłumaczy aktorka.
Były partner Rosati nie skomentował jej oskarżeń.