Adamczyk nigdy nie zapomni nocy 17 września 2013 r. To właśnie wtedy rozbił pod Zamościem swoje volvo S60 T6. Gwiazdor podróżował z Weroniką Rosati. Tak się nieszczęśliwie złożyło, że aktorka doznała poważnych obrażeń nogi i musiała zrezygnować z pracy w USA. Zgrabna nóżka Weroniki od kilku tygodni zniewolona jest twardym gipsem. Nawet kiedy niewygodny opatrunek zniknie, to aktorka będzie musiała przejść wielotygodniową, bardzo forsowną rehabilitację.
Przeczytaj też: Adamczyk chce zamieszkać z Rosati. Jak najszybciej!
Policja za to wciąż bada sprawę wypadku aktorskiej pary. Ale jeszcze nie ustaliła, co było przyczyną kraksy. Najgorsze, że Weronika tak poważnie ucierpiała. Jeśli biegli stwierdzą, że wypadek był z winy Adamczyka, ten przystojniak będzie zagrożony nawet karą więzienia.
Na razie jednak aktor pracuje i żyje jak gdyby nigdy nic. Wszystko dlatego, że kluczowe w całej sprawie są zeznania Rosati. Ale tych od miesiąca po prostu nie ma. Jak ustalił "Super Express", do Weroniki wysyłane było wezwanie na adres zameldowania. Jednak aktorka na przesłuchanie się nie stawiła. Nie wiadomo do końca, czy nie mieszka na co dzień pod tym adresem, czy też przedstawiła usprawiedliwienie.
Zobacz także: Rosati leżała 10 godzin na stole operacyjnym!
Taki stan może potrwać jednak dłużej, więc stróże prawa z Zamościa chcą poprosić o pomoc kolegów z Warszawy. Inaczej to dochodzenie będzie się ślimaczyć w nieskończoność.