Michaił Fridman jest największym udziałowcem firmy inwestycyjnej Alfa Group, do której należą udziały w Alfa Bank. Rosyjski oligarcha jest jedną z osób, która otwarcie potępia politykę Putina i nawołuje do zakończenia rozlewu krwi na Ukrainie. Miliarder na co dzień mieszka w Londynie, ale nawet tam dotknęły go sankcje nałożone na Rosjan.
Udzielił wywiadu magazynowi Bloomberg Businessweek, w którym pożalił się na ciężkie życie po tym, jak zamrozili jego 10 miliardowy majątek. W dodatku wszystko wskazuje na to, że już niebawem sam będzie musiał posprzątać swoją willę, której wartość szacuje się na 65 milionów funtów, czyli ponad 365 milionów złotych.
- Próbuję znaleźć sposób na opłacenie normalnych, zwykłych wydatków, takich jak zapłacenie sprzątaczce. Może sam powinienem posprzątać swój dom? Kiedy byłem studentem, mieszkałem w małym pokoju w akademiku z czterema mężczyznami, ale po 35 latach to dla mnie nieoczekiwana sytuacja - ubolewa miliarder.
Przez sankcje na Rosję Michaił Fridman musi ubiegać się o zgodę banku na wypłatę swoich pieniędzy. Obowiązuje go limit do 2,5 tysiąca funtów na cały miesiąc (ponad 14 tys. złotych). Oligarcha żali się, że ciężko jest przeżyć za takie pieniądze.
- Jestem tu więźniem - mówi poirytowany miliarder.
Na koniec jednak zreflektował się i stwierdził, że jego problemy są niczym w porównaniu do cierpienia ludzi na Ukrainie.