To pytanie wcale takie oczywiste nie jest. "Życie na gorąco" donosi, że nowożeńcy przebywali na wyspie Bora-Bora jako VIP-y. Podróż zajęła im ponad 40 godzin, a do ich wysepki można było dopłynąć tylko łodzią. Dodajmy, że miejsce było strzeżone. Prywatny bungalow wybudowany była na palach na wodzie i miał ponoć przezroczystą podłogę.
Jakieś atrakcje? Poza ewentualnym nurkowaniem, żadnych. Rubikowie przez tydzień leżeli na plaży lub w domku i nic poza tym. A więc nic nie zwiedzili i nie oddalali się na więcej niż kilkaset metrów od sypialni.
A to wszystko za jedyne 60 tysięcy złotych, które zresztą Rubikowie wzięli ze sprzedaży zdjęć ze ślubu dla jednego z dwutygodników.