Kinga o wyjeździe na rozdanie nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej marzyła od kilku lat. Apetytu na tę wyjątkową podróż nabrała w 1994 roku, gdy po raz pierwszy przekroczyła próg Kodak Theatre. Była wówczas jedyną polską dziennikarką, która dostała akredytację na tę zacną galę. Rusin mieszkała wtedy w Stanach Zjednoczonych razem z byłym mężem Tomaszem Lisem (44 l.), który był korespondentem TVP. Nic dziwnego, że to jej powierzono przygotowanie relacji z oscarowej nocy. Ten zaszczyt miała jeszcze pięć razy. Ostatni raz w 1999 roku.
Przeczytaj koniecznie: Kinga Rusin zmienia auta częściej niż kalosze. Wcześniej modny był jaguar, teraz jest land rover (ZDJĘCIA!)
W tym roku podróż do Hollywood zaplanowała stacja TVN. A wyjazd na rozdanie najsłynniejszych światowych nagród filmowych to nie lada gratka dla każdego dziennikarza. Początkowo postanowiono wysłać do stolicy kina Magdę Mołek. Jednak niespodziewanie znalazła się rywalka do tej prestiżowej fuchy - seksowna i utalentowana Ania Wendzikowska. W końcu po ostrej wymianie zdań obie przepadły z kretesem. Dwie dziennikarki musiały więc się pożegnać ze słońcem, gwiazdami i czerwonymi dywanami.
Skorzystała na tym Kinga Rusin, która w wywiadach z gwiazdami wielkiego formatu czuje się jak ryba w wodzie. Mało tego! Potrafi przekonać do rozmowy nawet tych najbardziej opornych. Na początku grudnia zeszłego roku Kinga poleciała do Los Angeles, gdzie spotkała się z naszą rodzimą gwiazdą Alicją Bachledą-Curuś (27 l.), która odkąd związała się z Colinem Farrellem (34 l.) nie udzieliła żadnego wywiadu. Kindze udało się przekonać Alę i porozmawiać z nią o urokach macierzyństwa i życia z hollywoodzkim gwiazdorem.
A teraz Kinga leci na spotkanie jeszcze jaśniejszych gwiazd.