Kto by pomyślał, że z Kingi Rusin taka wielbicielka westernów… Dziennikarka wyjechała właśnie do Kalifornii, ale nie ogląda tam tryskających zielenią palm, tylko spragnione wody kaktusy. Ubrana cała na biało Rusin kroczy zapylonymi drogami i pozuje przy budynkach rodem z westernu.
- Wyglądam jakbym przykleiła się do fototapety – napisała na Instagramie, pozując na tle pustynnej roślinności. Ale ja naprawdę tam byłam, chociaż miejsce faktycznie jest nierzeczywiste, jak ze snu albo z hollywoodzkiego filmu.
Na zdjęciach Kinga jest niestety sama… Gdzie podziała swojego kowboja? Może robi zdjęcia?