Krzysztof Rutkowski i Maja Rutkowska wspólnie wychowują swojego syna Krzysztofa Juniora. Ale nie wszyscy wiedzą, choć mediom zdarzało się o tym pisać, że celebryta ma również nieślubne dziecko z innego "związku", a właściwie - jak mówi sam zainteresowany - z "przypadku towarzyskiego". Teraz Rutkowski postanowił szerzej odnieść się do wszystkich informacji, które krążą w sieci. Pudelek stał się pośrednikiem między nim a Natashą Zych, matką chłopaka. Mężczyzna twierdzi, że nie wiedział o tym, że ma syna, przez sześć lat życia Alexandra. Gdy sprawa została oficjalnie potwierdzona, zawsze płacił alimenty i "nigdy nie spóźnił się nawet o dzień". Pojawiły się nagle problemy z ustaleniem kwoty alimentów. - Komunia spowodowała takie podejście ze strony matki dzieciaka. Po sześciu latach od urodzenia dziecka poinformowała mnie, że jestem ojcem (…). Ja przyjąłem na siebie alimenty, które zostały ustanowione przez sąd w wysokości 2 tysięcy złotych. Dwa lata temu spotkaliśmy się z Natashą i poza sądowo ja jej sam z siebie i z własnej woli podwyższyłem alimenty do 3 tysięcy złotych. Dodatkowo każdego roku dostaje kwotę 12 tysięcy złotych na początku stycznia. Tak to zostało dogadane, ale komunia, impreza, zaślubiny zalały żółcią Natashę - mówi Pudelkowi Krzysztof Rutkowski. Zarzuca Natashy, że próbuje wywołać medialną burzę, bo widzi, że ułożył sobie życie, a jego drugi syn żyje na wysokim poziomie. Wtedy odniósł się też do swojej relacji z 15-letnim dziś Alexandrem.
Rutkowski i afera o alimenty. 6 lat nie wiedział o synu?! "Nikt mnie nie zmusi, żebym go kochał"
Krzysztof Rutkowski mówi wprost, że roszczenia Natashy Zych to w jego ocenie "robienie show na Rutkowskim". - Gdyby to był zwykły Kowalski, to pies z kulawą nogą by się nie zapytał - powiedział. Potem odniósł się do tego, jaką relację ma z 15-letnim Alexandrem. Taka relacja właściwie nie istnieje.
- Ja nie mam żadnego związku emocjonalnego z tym chłopakiem. Jeśli ktoś mi przyprowadza dziecko po sześciu latach, to co ja mam się rzucić mu na szyję? (…) Nikt mnie nie zmusi, żebym go kochał. Zdarzyło się, przypadek towarzyski. Spotkaliśmy się parę razy ze sobą i wyniknął z tego dzieciak - powiedział Rutkowski w rozmowie z Pudelkiem.
Jednocześnie mężczyzna twierdzi, że nie ma problemu z alimentami czy inwestowaniem w edukację Alexandra, bo dla niego 1200 zł na szkołę to "pstryk" i jest. Zdaniem Rutkowskiego, matka 15-latka widzi, że Krzysztof Junior żyje w luksusie i dlatego tak reaguje. - Będzie żył, bo to są moje ciężko zarobione pieniądze. Ja od 9 lat nie spóźniłem się ani jednego dnia z alimentami. Chciałem jej zapłacić do przodu nawet rok czy dwa - dodawał w kontekście Alexandra.
Natasha Zych odpowiada Rutkowskiemu. Twierdzi, że "manipuluje faktami"
Kobieta ustosunkowała się do słów Krzysztofa Rutkowskiego, twierdząc, że ten manipuluje faktami na swoją korzyść, bo to ona złożyła wniosek o badanie na ojcostwo. - O tym, że jest ojcem Alexandra, wiedział od samego początku, jeszcze jak byłam w ciąży - dodała. Faktycznie, dopiero gdy dziecko skończyło 6 lat, sąd rozważył prośbę o ustalenie ojcostwa. Przeprowadzono też badania DNA.
- Nie stawił się (Rutkowski - red.) na pierwszy termin, natomiast za drugim razem urządził wielką awanturę. Była gigantyczna scena, straszył wszystkich pracowników, że ich pozwie, przestraszył Alexandra do takiego stopnia, że on do dziś pamięta. Urządził scenę i uciekł, w związku z czym wniosłam do sądu skargę na jego zachowanie z prośbą o wyznaczenie ostatecznego terminu badań. W przypadku gdyby się nie stawił, prosiłam o przyprowadzenie go w asyście policji. Na trzecie badanie w dniu 6 kwietnia 2016 roku się stawił. Tutaj mamy już zgodność w kodzie DNA. i uznano go za ojca - mówi Pudelkowi Natasha Zych.
Podwyższenie alimentów, jej zdaniem, także miało wyjść z jej inicjatywy. Zych zarzuca Rutkowskiemu też to, że próbował ją uciszyć, prosić o nieujawnianie ich prywatnych spraw do mediów - w zamian miała uzyskać to, o co tylko poprosi. - Tu chodzi tylko o Alexandra, który musi mieć warunki do rozwoju, które może mu dać ojciec. Ten sam ojciec, który szasta pieniędzmi na prawo i lewo i się tym obnosi. To nie jest fanaberia: nowy samochód czy deskorolka - podsumowała.