Od kilku dni jesteśmy świadkami nasilenia konfliktu między Krzysztofem Rutkowskim i jego była partnerką, Natashą Zych, którą mężczyzna nazywa "Joanną". Do zaognienia dawnych ran doszło, gdy kobieta na łamach "Super Expressu" ogłosiła, że syn - 16-letni Alexander - wnosi o podwyższenie alimentów i pozywa ojca o naruszenie dóbr osobistych. Jak łatwo się domyślić: Rutkowski nie jest z tego powodu zadowolony.
- To nie ja zerwałem z Joanną komunikację, ona to zrobiła. W związku z tym ani ona, ani jej syn, niech nie oczekują ode mnie w tej chwili wylewności i zrozumienia w tym konflikcie, który został przez nich stworzony, nawiązując dialog za pośrednictwem mediów. Jeżeli syn Joanny ukończy 18 lat i będzie możliwa z nim rozmowa, z pewnością do niej dojdzie, ale nie na płaszczyźnie mediów i nie w towarzystwie Joanny. Ona nim steruje, to wszystko są jej żądania, a nie jego. Być może chce być gwiazdą, stąd ta aktywność w internecie. Zachowuje się jak "bidna" narzeczona, pozostawiona przez bogatego kochanka. Odpaliła się ze swoimi pretensjami w ubiegłym roku po komunii Krzysztofa juniora - opowiada nam Krzysztof Rutkowski.
- Jestem taka pazerna, że można powiedzieć, że działam na szkodę syna, bo wniosłam o podwyższenie alimentów dopiero w styczniu, a nie po słynnej komunii. Taka jestem łasa na kasę! (śmiech). Akurat Alexander jest chory. To 1000 zł poszło na szkołę, 300 na leki dla niego. To nie za wiele z tych 2 tys. zostaje. Ta kwota jest zwyczajnie za mała
- odpowiada Natasha Zych w rozmowie z nami. Krzysztof Rutkowski z kolei przyznaje, że w odpowiedzi na pozew o podwyższenie alimentów, on złożył swój o... obniżenie.
- Nie będę oceniał tej sytuacji, zrobi to sąd. Jedno jest pewne: dostosuję się do decyzji wymiaru sprawiedliwości, niezależnie od tego, jaka by nie była, tak jak robiłem to do tej pory. Płacę ze stuprocentową regularnością nałożone na mnie alimenty, nie jestem Joannie ani jej synowi niczego winien. Wniosłem do sądu o obniżenie alimentów, to prawda, ale konkretną kwotę ustali dopiero sąd
- kwituje Rutkowski w rozmowie z "Super Expressem".
Konflikt na linii Rutkowski - Zych. Finał sprawy rozegra się w sądzie
To jednak nie wszystko. Niewykluczone, że pojawi się kolejny pozew - Natasha Zych powiedziała nam, że rozważa pozwanie Rutkowskiego o naruszenie jej dóbr osobistych, gdyż - jak twierdzi - rozpowszechnia on kłamstwa na jej temat.
- Na tym etapie najważniejszy jest Aleksander i ta sprawa o zabezpieczenie alimentów na czas procesu. My wniesiemy o zabezpieczenie przyszłych roszczeń alimentacyjnych na czas procesu. Jeśli nasz oponent będzie chciał szybko załatwić sprawę, to na pierwszej rozprawie zakończymy. Ja jestem z tych, co chcą wierzyć w ludzi i ich zdrowy rozsądek. Jeżeli będzie chciał tracić swój cenny czas na sądy, to mam nadzieję, że na ten czas sąd przyzna zabezpieczenie Olkowi
- opowiada nam Zych i dodaje:
- Natomiast to, co przeczytałam, to są wierutne kłamstwa i rozważam pozew o naruszenie moich dóbr osobistych. Mamy dowody na to, że nie jest tak, jak on twierdzi. Nie wykluczam założenia mu sprawy. Nie myślałam jeszcze o kwocie, ale na pewno będzie to na szczytny cel - wybrałam już jeden. Gdyby doszło do procesu, to będzie to MOPR, ośrodki dla dzieci, które pochodzą z dysfunkcyjnych rodzin. Często dzieci z małymi wyrokami tam trafiają, bo były zaniedbywane przez rodziców. Myślę, że przyda im się znaczna kwota na ten cel.
Krzysztof Rutkowski również oskarża kobietę o rozpowszechnianie kłamstw na swój temat. Wygląda na to, że medialna batalia między nimi jeszcze trochę potrwa.