Rysuje karykatury gwiazd. Czy komuś się naraził? | WYWIAD Z MACIEJEM ŚWIĘTYM

2020-05-26 12:30

Maciej Święty tworzy, żeby dzielić się uśmiechem i pokazywać, że nawet gorszy czas można sobie pokolorować i czerpać z niego radość. Jego przygoda z rysunkiem zaczęła się od "Domówki u Dowborów", ale teraz to już rysuje wszystkich i wszystko, byle tylko był z tego fun. W czasie długiej kwarantanny wykonał mnóstwo rysunków. W czasie całego życia – o dwa więcej.

Rysuje karykatury gwiazd. Czy komuś się naraził?

i

Autor: Instagram/maciejswiety, Archiwum prywatne Rysuje karykatury gwiazd. Czy komuś się naraził?

Maciej Święty to przede wszystkim szczęśliwy mąż Eweliny i tata Olusia. W jego życiu nie ma miejsca na nudę. To człowiek z niespożytą energią, zawsze gotowy nieść pomoc innym. Najpierw był skrupulatnym inżynierem, chwilkę później zapalonym gitarzystą, jednocześnie fotografem z niezłym okiem, do tego założycielem agencji kreatywnej Agios, ponadto – latającym kitesurferem, aż w końcu, w epoce koronawirusa – rysownikiem. Jego korysunki pokochały gwiazdy.

Jest Pan autorem wielu portretów gwiazd. Czy ktoś się zgłosił z pretensjami?

Maciej Święty: - Jak dotąd gwiazdy które miałem przyjemność rysować reagowały wyłącznie pozytywnie – myślę, że głównie dominowało w nich uczucie zaskoczenia, wydaje mi się, że to miłe, gdy widzisz, że ktoś włożył dużo pracy, aby sprawić ci radość. Staram się jak najwierniej oddać  charakter  bohatera rysunku, biorę pod uwagę jego wygląd, ale też osobowość, energię, czasem coś, co nierozerwalnie kojarzy się z daną osobą. Gwiazdy okazują się bardzo wyrozumiałe i to jest naprawdę motywujące do dalszej pracy – myślę, że rozumieją, że w tym wszystkim chodzi przecież po prostu o dobrą zabawę.

Jak znani reagują na swoje portrety?

- Naprawdę super! I to czasem bardzo zaskakujące, jak bliskie nam, zwykłym śmiertelnikom, są te słynne aktorki, aktorzy, piosenkarki, sportowcy! Odkąd rysuję karykatury, poznałem, oczywiście przez Instagram, mnóstwo świetnych ludzi, którzy w osobistym kontakcie sprawiają naprawdę świetne wrażenie, są mili i bardzo otwarci. Z niektórymi z nich udało mi się nawet zrobić coś dobrego dla potrzebujących – dla Gosi Kożuchowskiej narysowałem plakat ilustrujący jej akcję charytatywną „Milion ma milion”, z kolei dla Marcina Gortata  i jego fundacji  obraz nawiązujący do jednego z jego bardzo ciekawych projektów. Z Marcinem to było o tyle ciekawe, że nie narysowałem go dla „Domówki…”, ale właściwie na prośbę moich obserwatorów na Instagramie! Tak zdecydowali bowiem  w wyniku ankiety, którą nazwałem #świętyponiedziałek – zawsze w ten dzień tygodnia proszę obecnych na moim profilu o decyzję, kogo tym razem mam narysować – chcę współtworzyć to instagramowe konto z tymi, dla których to wszystko robię, inaczej to nie miałoby sensu – stąd pomysł, aby ludzie od czasu do czasu mieli wpływ na kierunek moich prac. W każdym razie zdecydowali wtedy, że to właśnie podobiznę Marcina Gortata chcieliby zobaczyć. On natknął się na ten rysunek w sieci, wyraził się o nim pozytywnie i odezwał się do mnie, aż od słowa do słowa zdecydowaliśmy, że wesprę moimi kredkami jego akcję. Zresztą - zainspirował mnie także do nowych działań  - właśnie w wyniku tej instagramowej znajomości wymyśliłem zupełnie nowy projekt, związany ze światem sportu i oczywiście rysowaniem – ale jeszcze nie zdradzę co to jest ?. Dzięki rysowaniu karykatur pojawiło się kilka takich sytuacji, w których zostałem poproszony o pomoc i miałem szansę tę pomóc komuś dać. To jest bezcenne. No i zrozumiałem, że z przypadkowego malowania portretów mogą zrodzić się niekiedy fajne znajomości, a ja jestem za to wdzięczny i – prawdę mówiąc - wciąż zaskoczony każdym ciepłym słowem, które dostaję.

Super Raport 25 V (goście: Gawkowski, Karczyński)

Pana "przygoda z show-biznesem" rozpoczęła się od współpracy z Joanną Koroniewską i Maciejem Dowborem?

- Przygoda z rysowaniem dla gwiazd – na pewno. Wcześniej z pasji zajmowałem się muzyką i fotografią, więc pewnie to też jest jakiś rodzaj show-biznesu, choć na pewno nie taką skalę, jak dzieje się to teraz. Jako gitarzysta jestem częścią zespołu Hello my sunshine, gdzie spełniam się od lat. Jako fotograf z kolei miałem przyjemność współpracować z kilkoma popularnymi postaciami, a największą radość sprawiała mi moja autorska akcja „5 min portrait”, dzięki której udało mi się sfotografować wiele bardzo ciekawych osobowości. Ale tak, faktycznie, dopiero po tym jak stałem się „rysownikiem Dowborów” odkryłem, że media są zainteresowane tym, co robię. Chodzę czasem na wywiady, jestem zapraszany na rozmowy przed kamerą – choć szczerze przyznam, że wciąż czuję się w tym niewprawiony, nie przywykłem do takiego zainteresowania. Ale staram się wychodzić ze strefy komfortu.

Jak powstaje taki portret?

- Rysuję w tym momencie najczęściej dwa rodzaje portretów – gości „Domówki u Dowborów” oraz te na prywatne zamówienie moich obserwatorów na Instagramie. Ale technika wykonania już jest ta sama – proszę osobę o zdjęcie twarzy, na którym dobrze i wyraźnie widać oczy – to one najlepiej oddają wygląd człowieka, są niezwykle ważne. Przenoszę taką postać na tablet, używam do rysowania programu ProCreate. To po prostu zestaw kredek i ołówków oraz czysta kartka papieru – z ich użyciem tworzę szkic, który później maluję, wymyślam podpis i – gotowe!

W jednym z wywiadów mówił Pan, że kwarantanna była PRZEŁOMOWYM momentem, bo wtedy zaczął Pan rysować. Czy portrety stały się Pana nowym sposobem na życie?

- W czasie lock out karykatury na pewno bardzo pomogły mi przetrwać – mam żonę i synka, więc brak możliwości pozyskiwania przychodu na takim samym poziomie, jak wcześniej, stał się bardzo stresujący. Korysunki nie miały być jednak wcale rozwiązaniem problemu finansowego – miały rozbawiać, poprawiać humor, zrobić coś dobrego – sprawiły, że nie zwariowałem, siedząc w domu, a przy okazji mogłem też z pełną odpowiedzialnością udowodnić, że akcja #zostanwomu jest ważna, potrzebna i może być rozwijająca! Tak stało się w moim przypadku – poszerzyłem horyzonty i dowiedziałem się o sobie czegoś nowego – że potrafię rysować.

Oprócz robienia portretów, pasjonuje się Pan również fotografią oraz jest inżynierem. Czy te wszystkie pasje i zainteresowania da się pogodzić?

- Powiedziałbym inaczej – nie tylko „da się je pogodzić”, ale znacznie więcej – one się wzajemnie dopełniają, inspirują mnie do robienia więcej, patrzenia szerzej. Rysowanie, fotografia, muzyka – te dziedziny sztuki mogą się naprawdę doskonale uzupełniać. Co więcej, dzięki działaniu na kilku polach, poznaję nowych, świetnych ludzi, a to bardzo lubię – wiem, że od każdego mogę się czegoś nauczyć, każdy może mnie zainspirować. Zresztą „Domówka u Dowborów” jest tego najlepszym przykładem – gdyby Joasia Koroniewska nie poprosiła mnie o kilka pierwszych rysunków, nie zacząłbym ćwiczyć tej umiejętności i może jeszcze długo odkładałbym to na tak zwane „później”. To „później” często nigdy nie nadchodzi – a tak, udało się! Rozwijam się, bawię i co najważniejsze - daję radość ludziom! Odkąd rysuję dla Dowborów, zgłasza się w prywatnych wiadomościach na Instagramie sporo osób, które pytają, czy mogę narysować portrety dla nich samych czy ich bliskich na prezent – oczywiście, chętnie to robię, a kiedy oglądam filmiki z momentów wręczenia tych portretów… brak słów! Ludzie naprawdę się cieszą i są zaskoczeni! Nie wiedziałem, że kiedyś obdaruję aż tyle osób taką radością – tego uczucia nic jest w stanie zastąpić.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki