Ryszard Rembiszewski wiódł sobie spokojne życie pomiędzy ciepłą Hiszpanią, gdzie osiadł ze swoją żoną, a Polską, do której przylatuje w celach zawodowych, gdy tylko zajdzie taka potrzeba. Niestety, jego spokój zaburzyły nagłe informacje o aferze finansowej, w której słynny pan Lotto znalazł się, jak twierdzi, zupełnie przez przypadek. Sprawa dotyczy interesu Karoliny Runowskiej, córki Rembiszewskiego. Pani Karolina prowadziła go ze swoim wspólnikiem Maciejem Kozoniem. Wspólnie mieli otworzyć hotel w Kambodży, ale ich plan nie doszedł do skutku. Interes po prostu nie wypalił. Kozoń w rozmowie z "Faktem" ujawnił, że zainwestował ponad 200 tys. zł, których do dziś nie odzyskał, mimo, że już dwa lata temu wygrał proces z Runowską. Ta jednak tłumaczy, że również straciła na interesie majątek życia i zwyczajnie nie stać jej na spłacenie wspólnika.
NIE PRZEGAP: Niesamowita historia majątku Krzysztofa Krawczyka. Wiemy, ile dostanie żona. Szokująca kwota
Ale w tej sytuacji jest więcej pokrzywdzonych. Jednym z nich jest właśnie Ryszard Rembiszewski, który został wmieszany w sprawę, bowiem część pieniędzy, dokładnie 100 tys. zł, Kozoń przekazał wspólniczce poprzez konto prezentera. Celebryta jest w szoku, bo pozwolił wpłacić pieniądze na swoje konto tylko dlatego, że poprosiła go o to córka, która właśnie wyjeżdżała z kraju. Nie spodziewał się, że kiedykolwiek może wyniknąć z tego jakakolwiek afera.
- Nie podpisałem z nim żadnej umowy i nie zatrzymałem tych pieniędzy dla siebie, lecz przekazałem je dalej. Jeżeli córka poprosiła mnie o coś, wyjeżdżając z kraju, to była dla mnie normalna rzecz. Ale ona, jak każdy dorosły, odpowiada za swoje czyny. Karolina nie jest 16-latką, ma już 40 lat. Niech więc ten pan Kozoń nie podpiera się moim nazwiskiem, niech rozmawia z Karoliną, a mnie w to nie miesza - mówi Rembiszewski w "Twoim imperium".
Niestety, Rembiszewski będzie musiał złożyć wyjaśnienia w sprawie. Ale cieszy się z tego, że będzie miał możliwość wyjaśnienia wszystkiego.
- Pójdę na prokuraturę i powiem wszystko, co jest zgodne z prawdą. Bo chcę dbać o moje imię - zapewnia w tygodniku.
Cała sprawa bardzo go zasmuciła.
- Bardzo źle wpłynęła na mój wizerunek, o który bardzo dbałem tyle lat. Tak bardzo się starałem! Zawsze byłem wiarygodny, przez głowę nie przeszła mi myśl, żeby komukolwiek wyrządzić krzywdę - mówi poruszony Rembiszewski.