Marysia była cudownym dzieckiem showbiznesu, jednak dziecięca kariera w "Tęczowym Music Boksie" okazała się dla niej przekleństwem. Jak mówi, wciąż oczekiwano, że będzie śpiewać dla dzieci.
W przetrwaniu najtrudniejszych chwil pomogła Sadowskiej... Łódzka Szkoła Filmowa. Marysia wybrała studia na reżyserii, bo kino obok muzyki jest jej drugą pasją.
- Kiedy pierwszy raz zdałam na reżyserię, postanowiłam, że odpuszczę sobie muzykę. Nikt nie znał tam Marysi Sadowskiej i nie musiałam nikomu nic udowadniać - opowiada piosenkarka w "Party".
Na studiach szło jej bardzo dobrze - etiuda "Skrzydła", którą nakręciła na drugim roku, została nawet wysłana na wiele międzynarodowych festiwali. Pomimo tych sukcesów wróciła do muzyki.
- Muzyka to zazdrosna kochanka, dlatego na studiach filmowych do niej wróciłam - mówi Marysia, dodając, że występami w warszawskich restauracjach zarabiała na akademik.
Jednak znalazła sposób, by połączyć obie swoje pasje. Na czwartym roku studiów dostała propozycję wyreżyserowania teledysku Michała Bajora do piosenki z filmu "Quo vadis". Potem posypały się kolejne propozycje: kręciła dla Renaty Przemyk i Kasi Nosowskiej. Tej drugiej zwdzięcza zresztą powrót na muzyczną scenę.
- Kaśka kiedyś zapytała: "Ty chyba kiedyś śpiewałaś? Nadal to robisz?" Wtedy pokazałam jej demo z piosenką "Tomaszów" Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Spodobało jej się i nagle drzwi do wytwórni muzycznej się uchyliły. Wróciłam do śpiewania dzięki robieniu filmów.
W czerwcu Marysia wydała pierwszą autorską płytę "Spis treści". Jednak teraz poświęca się filmowi.
- Własnie siadam do pisania scenariusza filmu dyplomowego. Chciałabym zadebiutować na dużym ekranie Czasem wydaje mi się, że w filmie mam więcej szczęścia niż w muzyce, gdzie zawsze wszystko mi idzie jak po grudzie - zdradza Sadowska.
Może warto pomyśleć o związaniu się z filmem na stałe?