- Ta menda wszędzie za mną łazi i mnie szpieguje. Gdzie ja, tam i on! - denerwuje się Marcin Najman w rozmowie z "Super Expressem" i oskarża byłego kolegę o "podebranie" mu miejsca w show. - Ten parkiet jest zdecydowanie za mały dla nas dwóch. Bokser nie kryje swojego rozczarowania, tym bardziej że już był widywany pod jednym z centrów tańca w Warszawie.
Wojenka Najmana z Saletą trwa już od dłuższego czasu. I choć ostatnio żar walki nieco ostygł, w ostatnich dniach jednak znowu zawrzało.
Przeczytaj koniecznie: Najman już trenuje do "Tańca z gwiazdami" (ZDJĘCIA!)
- Wszytko zaczęło się kilka lat temu. Saleta wraz ze swoją kochanką wyjechał niby na stałe do USA. Oczywiście wcześniej szeroko o tym opowiadał we wszystkich kolorowych gazetach, jakie tylko są na rynku. Przed wyjazdem jednak poprosił mnie, abym zaopiekował się jego ówczesną żoną, Ewą Byzdrą (32 l.), tu na miejscu. Był moim przyjacielem, więc się zgodziłem. Może rzeczywiście opiekowałem się nią za bardzo, bo Saleta się wściekł - opowiada Najman o początkach konfliktu z Saletą.
- Oszalał pewnie z zazdrości i w tym stanie znajduje się do dzisiaj! Od tamtego momentu zaczęła się jego mania prześladowcza i stałe poniżanie przez niego mojej osoby. Jest moim największym psychofanem!
Patrz też: Krakowska: To ja zrobiłam z Najmana gwiazdę
Szkoda, że ten konflikt polega jedynie na potyczkach słownych. Przecież obaj panowie są zawodowymi bokserami wagi ciężkiej. Weszliby więc do ringu i rozstrzygnęli spór. Mogłoby być trochę wesoło, trochę krwawo. Na pewno ciekawie.
CZYTAJ KONIECZNIE JUTRO: Odpowiedź Przemka Salety