Colin, który za kilka tygodni po raz drugi zostanie ojcem, w wywiadach dla amerykańskich dziennikarzy deklaruje, że po narodzinach dziecka nie zamierza zwolnić tempa, bo nie chce, by jego życie z Alicją przypominało scenariusz ze słodkich hollywoodzkich filmów.
- To nie dla mnie. Takie sielskie siedzenie w domu mnie nie interesuje - wyznał stanowczo.
Jemu marzy się granie, i to w wielkich hollywoodzkich produkcjach, za które dostanie wielomilionowe gaże. Przyznał nawet, że ma dość niskobudżetowych i ambitnych filmów, takich jak np "Ondine", na planie którego poznał Alę.
Co to oznacza dla naszej Alicji? Samotne macierzyństwo lub jeżdżenie za Colinem z planu na plan. Bo Farrell swą karierę przedkłada ponad wszystko.
Śliczna aktorka zaczyna się nawet martwić, żeby i jej Colin nie zostawił samej w dniu porodu. A to do niego podobne. W końcu gwiazdor nie był nawet przy narodzinach swego pierwszego syna, gdyż kręcił wtedy film w Maroku.
Miejmy nadzieję, że chociaż do czasu porodu nikt nie skusi Farrella wielomilionową pensją i jednak będzie z Alą przy porodzie.