Czy to prawda, że rzuciłaś Władka z Sanatorium Miłości?
Tak. Koniec naszego romansu nastąpił tuż po zakończeniu programu. Szkoda, ale musiałam to zrobić
A co się takiego wydarzyło?
Prosto z planu programu pojechałam razem z nim do jego domu w Jastrzębiu Zdroju. Zrobiłam to na jego prośbę i wiedziałam, że on chce przedstawić mi swoją rodzinę. Potem zaprosiłam go do siebie. Miłe chwile skończyły się jednak w grudniu, a powodów jest kilka...
Jakie?
Różnimy się niemal we wszystkim. Ja nie lubię zbyt rozrywkowego trybu życia i nigdy nie przesadzam z alkoholem. Szanuję też moich przyjaciół i bardzo dbam o kulturę osobistą. Nie intryguję, nie plotkuję i nie osaczam innych. A przede wszystkim nie opowiadam o intymnych sprawach na forum publicznym. Trzeba znać granice szczerości.
A co mile wspominasz z tego związku?
Ciesze się, że poznałam synów Władka. To wspaniali ludzie, do dziś mamy sympatryczny kontakt. To nie ich wina, że tata lubi brylować w mediach nie koniecznie w dobrym stylu.
ZOBACZ TEŻ: "Sanatorium miłości": Iwona i Gerard MIESZKAJĄ RAZEM! Mamy dowody
"Sanatorium miłości": Stenia musiała sama spędzić urodziny. Niedawno była królową turnusu...
A jak czułaś się, kiedy zobaczyłaś Władka i Bożenę w jacuzzi? Pamiętasz, gdzie trzymał ręce?
Niestety widziałam, ale dopiero w telewizji. Czułam się ośmieszona i poniżona. Gdybym dowiedziała się o tym wcześniej, do domu wróciłabym sama, a nie z Władkiem.
Żałujesz tego romansu?
Był dla mnie lekcją życia po 60-tce. Ale człowiek uczy się cały czas, a ja potrafię wyciągać wnioski. Nie brakuje mi adoratorów i przyjaciół, którzy traktują mnie z szacunkiem. Kto wie, czy tego lata nie zobaczycie mnie w parze z kimś, kto będzie totalnym przeciwieństwem Władka. Dla mnie nie ważne są pieniądze i wpływy, dla mnie ważny jest człowiek. Przecież ślubu z portfelem brać nie będę i to nie portfel poda mi kiedyś szklankę wody, tylko ręce kochającego mężczyzny.
Masz jakieś przemyślenia na koniec?
Dziś dziwię się, że zwróciłam na uwagę na tego Władka, przecież było tam wielu innych, ciekawych mężczyzn. Myślę, że niestety miała w tym swój udział Wiesia, moja lokatorka z pokoju. To ona wciąż powtarzała: amorozo, amorozo i nakręcała nas oboje. Naprawdę mogłaby się czasem ugryźć w język, albo sama zająć się Władkiem.