Santor zawsze przywiązywała dużą wagę do strojów na estradę i wielkie wyjścia. Zależało jej, by była ubrana a nie przebrana, dlatego znalazła wspólny język z Dorotą Goldpoint, która ma doskonałe wyczucie. Pierwsza Dama Polskiej Piosenki została jej muzą oraz bohaterką książki „Serce nie ma zmarszczek”. To właśnie Dorota przekonała gwiazdę do żywych kolorów.
- Pamiętam pierwszą suknię dla Ireny Santor. Irenka mówiła, że chętnie wystąpiłaby w beżu lub w czymś pastelowym, delikatnym. Ja miałam na tę kreację inny pomysł. Zaproponowałam, że uszyję jej piękną kreację z wielkim trenem w kolorze pomarańczowym. Próbowała się bronić przed moją wizją, ale jak przyłożyłam jej do twarzy ten pomarańcz, nagle zobaczyłam jak jej oczy rozbłysły i Irena zdecydowała się, żebym uszyła tę sukienkę, ale umówiłyśmy się, że jeśli ona się źle w niej poczuje to uszyjemy inny kolor… Jak włożyła tę suknię na przymiarkach, była oczarowana tym jak dobrze czuje się w tym kolorze. Zaprezentowała się więc w niej na gali Plejady, gdzie zresztą odbierała nagrodę – opowiada „Super Expressowi” Dorota Goldpoint.
Znana i ceniona projektantka od kilku lat ubiera artystkę na publiczne i prywatne wyjścia. Współpracę z Goldpiont ceni sobie również pani Irena, która podczas obchodów 90-lecia Juraty zaprezentowała się w wyjątkowej kreacji autorstwa Doroty.
- Dorota specjalnie dla kobiet dojrzałych komponuje i dobiera stroje, wkładając w nie swoje serce, po to, żeby je ubrać, pokazać walory, a nie tylko pokazać, że coś jest modne – powiedziała nam Irena Santor.