Polska dla Chińczyków jest rajem. Nie ma dyskryminacji, tak samo pijemy, tak samo bawimy się. Zaskoczyło mnie wychowanie dzieci. Idę ulicą, przede mną dwuletni chłopczyk w zimowym kombinezonie. Od pasa w dół, między nogami, w ubranku ma dziurę. Kiedy idzie, na tym chłodzie skafander rozchyla mu się, widzę pupę. Za chwilę chłopiec zatrzymuje się i... załatwia się. Dosłownie na środku chodnika. Nikt nie reaguje...
Chińczycy głośno opróżniają drogi oddechowe, wciągają gile i plują nimi gdzie popadnie, także w restauracji. Nie jest wstydem puścić bąka czy beknąć w towarzystwie. To wszystko są trucizny, których trzeba się pozbyć. To my jesteśmy barbarzyńcami. Bo jak to możliwe, że pozwalamy własnemu dziecku leżeć z kupą w pampersie?! Jak to możliwe, że smarkamy w chusteczkę, a potem to świństwo, te bakterie chowamy do kieszeni?!
Zawsze myślałem, że Chinki to takie łagodne kobietki chodzące po cichu małymi kroczkami. A jak one tam drą się na mężów! I nie ma znaczenia, czy to minister, czy robotnik. Mam taką piosenkę "Żono moja". W Chinach jest hitem, bo matka, babka są tam jak święte.
Chińczycy lubią się napić
W Chinach wszystko załatwia się przy stole. Kontrakty, umowy, pozwolenia, pracę... Najpierw spotykają się w restauracji, reszta - w biurze - to już formalność. Tam muszą cię zobaczyć, muszą się z tobą napić. A lubią procenty. Jak my. Kobiety też. Oj, ile baby mogą tam wypić! Śpiewam im piosenkę: "Najlepsze piwo... gul gul, gul gul". Jak im się spodobało. To "gul gul, gul gul". Zamówili u mnie piosenkę na 100-lecie browaru w Harbinie.
Zjeść też lubią - ryby, węże, wszystko, co pełza lub ma oczy oraz cztery nogi. Lepiej nie pytać, co podano, tylko ugryźć, połknąć, bo może to być np. zwieracz odbytu świni.
Co o mnie tam myślą, jak mówią? Przedstawiają mnie tak: to Polak, który potrafi śpiewać po chińsku.
W sierpniu wystąpię nawet na Festiwalu Chińskiej Piosenki w Harbinie. Bayer Full wykona trzy chińskie piosenki oraz zagra 45-minutowy recital.