Takiego pożegnania w życiu by się nie spodziewał. Nie dość, że pogrzeb Jacka Zielińskiego miał charakter państwowy i pojawił się na nim sam Andrzej Duda, to wieczorem krakowianie zeszli się, by wysłuchać największych przebojów Skaldów na żywo. Gdy słońce zaczęło zachodzić, za mikrofonem zasiadł Andrzej Zieliński, brat zmarłego artysty. - Chciałbym bardzo zaśpiewać dla Jacka piosenkę "Pójdę do nieba" - zapowiedział i trudno było się nie wzruszyć, gdy z głośników rozbrzmiały słowa utworu: "Pójdę do nieba, kiedy będę chciał. Kiedyś iść trzeba w tę najdalszą dal. Pójdę do nieba, warto wiedzieć jak. W niebie się śpiewa, jak się w niebie gra".
Na scenie niespodziewanie pojawiła się też córka Jacka Zielińskiego, która zaśpiewała utwór "W żółtych płomieniach liści". Zanim to jednak zrobiła, zwróciła się do taty. - Chciałam strasznie podziękować mojemu tacie za to, że czekał na mnie... Dopiero jak przyszłam, to odszedł, w gronie najbliższych - moim, mamy i Bogusia (syn Jacka Zielińskiego - przyp. red.). Dzięki ci tato, że mogłam się jeszcze z tobą spotkać - przemówiła Gabriela Zielińska.
Aż trudno powstrzymać łzy.
PRZECZYTAJCIE NASZĄ RELACJĘ Z KONCERTU: Tak Skaldowie uczcili Jacka Zielińskiego. Poruszające sceny podczas koncertu w Krakowie. Artystę żegnają tłumy Polaków