"Jestem świadom, że osoba, która walczy o to, o co ja walczę, staje się potencjalnym celem dla tych, którzy są niepewni siebie, przestraszeni, przerażeni albo po prostu skołowani" - to słowa Harveya Milka, który za odwagę zapłacił życiem.
Film opowiada jego historię - działacza na rzecz równouprawnienia gejów i lesbijek, który w 1978 roku zginął z rąk konserwatysty.
Sean Penn, który już niejednokrotnie udowodnił, że jest mistrzem w swoim zawodzie, dostał za kreację Harveya Milka Oscara (2009). Odbierając statuetkę, powiedział, iż wierzy, że ta rola przyczyni się do zmiany amerykańskiego prawodawstwa.
Patrz też: Penn uwierzył, że jest Milkiem
- Tak jak mój bohater, tak i ja będę starał się walczyć o prawa homoseksualnych par - zapewnia Sean Penn, na którym historia życia i śmierci jego bohatera wywarła wielkie wrażenie.
Aktor liczył, że obecny prezydent Barack Obama, gdy zobaczy "Obywatela Milka", przemyśli swoje stanowisko wobec kwestii legalizacji homoseksualnych małżeństw w Kalifornii.
Czy prezydent USA obejrzał film? Nie wiadomo. Niemniej rację ma Penn, gdy uważa "Obywatela Milka" za film niezwykły.
- Ten obraz to krok do przodu w kwestii małżeństw gejów. To część dialogu. I dodaje. - Kiedyś poproszono mnie, żebym powiedział, na czym polega w życiu człowieka różnica pomiędzy luksusem a koniecznością. Prawo do równości dla wszystkich, w tym homoseksualistów - to konieczność... Potrzeba tolerancji i równości rośnie i to się nie zmieni. Na pewno nie może być jednak luksusem - mówi Sean Penn.